"Przyjaciółka z młodości" to nieco inne oblicze Alice Munro. Mroczne, mocne, niepokojące.

Wyjeżdżając na kilka dni z Warszawy, popełniłam karygodny błąd – zapomniałam o egzemplarzu książki Alice Munro, którą miałam przeczytać podczas podróży. Na powrót było już za późno, recenzja miała być gotowa zaraz, tuż po powrocie. Pozostało gorączkowe szukanie „Przyjaciółki z młodości” w księgarniach i antykwariatach. Panika okazała się niepotrzebna. Pierwszy wielopiętrowy sklep z książkami w dużym europejskim mieście. Regał z publikacjami Alice Munro uginał się od zbiorów opowiadań genialnej Kanadyjki, którą tamtejsi czytelnicy znają już od dekad. Bez trudu znalazłam „Przyjaciółkę z młodości”, problem szybko został zażegnany. Wiedziałam zresztą, czego się spodziewać. Kolejny zbiór opowiadań pisarki, która w Polsce wychodzi teraz niemal hurtowo. Wielbię Munro, jej lapidarny, chwilami beznamiętny styl, jej świat przedmieść i małych miasteczek minionej epoki, kobiecość, którą autorka analizuje subtelnie, uporczywie i nad wyraz trafnie. Owe szczególiki, detale, które przy powierzchownej lekturze mogą nam umknąć bezpowrotnie.

Zasiadając do zbioru, byłam jednak przekonana, że o Munro wszystko już wiem, a z arsenału pochwał i komplementów, które zawsze trzymam dla niej w zanadrzu, niewiele zdołam wydobyć nowych. Tymczasem już pierwsze strony wprawiły mnie w zdumienie. Opowiadania Munro są mocne, mroczne, dominuje w nich jakaś aura sennego koszmaru, w który – mimo niepokoju – uparcie chcemy brnąć. Choćby opowiadanie tytułowe, quasi-przypowieść, po trosze legenda, może bajka o pobożnej i skromnej Lorze, z której los zakpił dwukrotnie. Dziewczynie, której narzeczony spłodził dziecko nie z nią, ale jej ukochaną siostrą Ellie. Po latach siostra umiera, wszystko zmierza do happy endu, gdy rozdzieleni kochankowie znów połączą się jak w bajce. Ale Robert wybiera inną kobietę – jest nią pielęgniarka, która opiekowała się Ellie. Lora dwukrotnie straciła honor i złudzenia. Ale czy aby na pewno? Czy ta historią nie jest przypadkiem snem, kreacją, historią z drugiej ręki, którą matka opowiadała, by wzbudzać lęk młodej córki przez mężczyznami?

Albo Maria z innego opowiadania – dziewczyna, która płaci młodym chłopcom za seks, by ostatecznie popaść w szaleństwo i zrujnować biznes własnych rodziców. Może bardziej wnikliwie i z większą atencją niż dotąd Munro zapuszcza się w mroczne aspekty kobiecej seksualności. Bardziej chyba niż w innych opowiadaniach pokazuje seksualność kobiety jako traumę, coś mrocznego, z czego trudno się wyzwolić, nie popadając w obłęd. Świat prozy Munro to świat, w którym kobietom wolno żyć jedynie na marginesach. Ale to właśnie owe marginesy, pobocza okazują się przedmiotem największego zainteresowania pisarki. Cóż, może to oryginał sprawia, że jej książka oddziałuje tak magnetyczną siłą. A może Munro napisała po prostu kolejną wybitną książkę.

Przyjaciółka z młodości | Alice Munro | przeł. Agnieszka Kuc | Wydawnictwo Literackie 2013 | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 5 / 6