Spin-off „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów” napisany oczywiście przez Alana Moore’a i narysowany przez Kevina O’Neilla można śmiało postawić na półce obok „Czarnych akt” i „Stulecia”. To co prawda nie ten kaliber oraz inny poziom narracyjnej złożoności, ale i tak konia z rzędem temu, kto podczas pierwszego czytania i bez sięgnięcia do zasobów internetu będzie w stanie wyłapać choćby połowę popkulturowych tropów pozostawionych przez autora.

Zaznaczyć przy tym trzeba, że Moore korzysta z odniesień literackich czy filmowych z pasją konesera i entuzjazmem bibliofila, nie ograniczając się do pustej ornamentacji, ale inteligentnie, zabawnie, niekiedy przewrotnie korzystając z wydarzeń i postaci powyciąganych z częstokroć zapomnianych już powieści groszowych przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Już na okładce wydawca informuje czytelnika, że album koresponduje fabularnie z dziełami Edgara Allana Poego i Howarda Philipsa Lovecrafta. Nie jest to deklaracja przesadzona. „Nemo: Serce z lodu” opowiada o Janni Dakkar, córce wymyślonego przez Juliusza Verne’a słynnego dowódcy łodzi podwodnej „Nautilus”, kapitana Nemo.

Dziewczyna, znudzona grabieżami i zmęczona łupieniem, przygnieciona ciężarem nieśmiertelnej legendy ojca, planuje powtórzenie odbytej niegdyś przez niego przeklętej podróży na Antarktykę, z której żaden z jego towarzyszy nie uszedł z życiem. Odwiedzone przez Nemo miejsce okazuje się Górami Szaleństwa, pośród których drzemią przedwieczne istoty opisane niegdyś przez Lovecrafta i gdzie żerują dziwaczne stwory wywiedzione z prozy Poego. Komiks Moore’a i O’Neilla pozostaje wierny tym literackim źródłom. Autorom bezbłędnie udaje się uchwycić niepowtarzalną atmosferę prozy amerykańskich klasyków nadnaturalnego horroru, nie zaniechując przy tym charakterystycznego dla całej „Ligi...” pulpowego posmaku. „Nemo: Serce z lodu” znakomicie rokuje na przyszłość i pozostaje mieć nadzieję, że utkany przez brytyjskich komiksiarzy świat nie zostanie przez nich prędko porzucony.

Nemo: Serce z lodu | scenariusz: Alan Moore, ilustracje: Kevin O’Neill | Egmont Polska 2014 | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 4 / 6