„Nieznajomy nad jeziorem” wygląda jak czarny kryminał przemalowany na tęczowe barwy. Reżyserska fantazja na temat wąsatego homme fatale godzi ze sobą znacznie więcej paradoksów.

Alain Guiraudie to taki Iwaszkiewicz z wibratorem, który przygląda się szamotaninie Erosa i Tanatosa z mieszaniną ekstazy i rozbawienia. Francuski twórca uwodzi i porzuca kolejne konwencje, by – gdzieś między gejowskim pornosem a zmysłowym melodramatem – znaleźć miejsce dla autorskiej wrażliwości. Na całe szczęście ani przez moment nie zapomina także o komforcie widza. Choć przez cały czas trzyma go na dystans, potrafi nadać tej perspektywie posmak atrakcyjności.

Trwa ładowanie wpisu

Hermetyczny świat homoseksualistów pogrążonych w plażowym cruisingu rządzi się swoimi prawami. Dyszący z pożądania mikrokosmos nieufnie odnosi się do obcych. Właśnie dlatego nachodzący bohaterów inspektor – rodem z francuskich filmów policyjnych sprzed lat – wypada na ekranie więcej niż groteskowo. Nasza przewaga nad mężczyzną polega na tym, że możemy obserwować przedstawiony świat z ukrycia. Kamera w filmie Guiraudie potrafi doskonale imitować spojrzenie ciekawskiego intruza. Zdajemy sobie sprawę, że podglądanie intymnego życia bohaterów jest naganne, ale właśnie dlatego nie możemy oderwać od niego wzroku. Twórca „Nieznajomego…” doskonale wie, jak stymulować naszą niezdrową ciekawość. Gdy na ekranie dochodzi do zabójstwa, traktuje śmierć jako afrodyzjak przyciągający do mordercy kolejną potencjalną ofiarę. Zwrot w stronę wyuzdanej wariacji na temat Hitchcockowskiego „Okna na podwórze” stanowi jednak kolejny element gry nastrojami. Guiraudie mąci widzom w głowach i podsuwa fałszywe tropy, by na dnie jeziora ukryć najbardziej efektowną niespodziankę. Pozorny cynizm filmu okazuje się w istocie osłoną dla podskórnego moralizatorstwa i romantycznej tęsknoty za uczuciem. Dzięki temu przyjemność czerpana z „Nieznajomego…” sprowadza się po prostu do rozkoszy bycia zmanipulowanym.

Nieznajomy nad jeziorem | Francja 2013 | reżyseria: Alain Guiraudie | dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty | czas: 92 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 4 / 6