Jeśli Sophie Ellis-Bextor kojarzy się wam z perfekcyjnie pomalowaną tańczącą brunetką śpiewającą „Murder on the Dance Floor”, jej najnowszy, piąty krążek „Wanderlust” może wielu z was zbić z tropu.

Brytyjska artystka dojrzała muzycznie. Już wypuszczony kilka miesięcy temu singiel „Young Blood” pokazał spokojniejszą twarz Brytyjki. Na „Wanderlust” nie ma hitów parkietów w stylu „Murder on the Dance Floor”, „Music Gets the Best of Me” czy „Get Over You”. Jest za to zestaw przyzwoitych popowych piosenek czasami zaskakująco ambitnych, jak chociażby pełne szalonych gitar „13 Little Dolls”. Ten numer nie zaskoczyłby nawet na płycie takich artystek jak Florence And The Machine czy Róisín Murphy. Jest też wciągający „Cry to the Beat of the Band” z chórem i skrzypkami. Do tego bajkowe numery jak z opowieści Disneya: „Love Is a Camera”, „Interlude”.

Odejście Sophie od tanecznego wizerunku może dziwić tylko tych, którzy jej dobrze nie znają. Zaczynała przecież karierę w indiepopowym zespole Theaudience. Potem współpracowała m.in. z kapelą Manic Street Preachers. Producentem „Wanderlust” jest z kolei Ed Harcourt, dla którego źródłem inspiracji są tacy artyści jak Tom Waits czy Nick Cave. To pokazuje, że Ellis- -Bextor czuje się dobrze, nie tylko podrygując na parkiecie. Sama Sophie wśród inspiracji do nowej płyty w wywiadzie dla „Daily Telegraph” wymienia dzieła Davida Lyncha, Emily Dickinson i... rosyjskie bajki. Zdradza też, że nie interesują jej promocyjne wybryki w stylu Miley Cyrus (epatowanie seksualnością) czy Lady Gagi (stroje z mięsa). Woli opowiadać o swoim mężu i dzieciach. Oczywiście zdarza jej się robić takie rzeczy jak udział w brytyjskiej wersji „Tańca z gwiazdami”, ale Sophie Ellis-Bextor faktycznie unika medialnych skandali, a skupia się na muzyce. Jej najnowszej płycie „Wanderlust” wyszło to na dobre. Choć fani jej tanecznych przebojów mogą być nią zawiedzeni.

Sophie Ellis-Bextor | Wanderlust | Mystic | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 4 / 6