„Porachunki” to bardzo przeciętna komedia sensacyjna, która potwierdza, że kino Luca Bessona już dawno straciło jakiekolwiek znaczenie.

Ponad dekadę temu zadeklarował, że skończy reżyserską karierę po nakręceniu dziesięciu filmów. Ta wypowiedź dawno odeszła w zapomnienie. Luc Besson złamał swoją obietnicę i właściwie nie ma w tym nic złego. Pozostaje jedynie pytanie, dlaczego – poza oczywistymi względami finansowymi – się na to zdecydował. Przez ostatnie 15 lat Francuzowi udało się skutecznie zniszczyć to, co osiągnął na początku swojej kariery. „Porachunki” – piętnasty film w jego reżyserskim dorobku – to kolejna niepotrzebna produkcja.

Historia objętego programem ochrony świadków mafiosa (Robert De Niro), wraz z rodziną ukrywającego się na francuskiej prowincji, to film pod niemal każdym względem słabiutki. Obsadzone w głównych rolach gwiazdy robią, co mogą, ale reżyserskiej mizerii oraz słabości powielającego gatunkowe schematy scenariusza przeskoczyć nie są w stanie. Besson chyba się tym za bardzo nie przejmuje – robi swoje, nie zważając już na ostrą krytykę, realizuje chłopięce fantazje, jakby zapomniał, że kiedyś był jedną z największych nadziei francuskiego kina.

Trwa ładowanie wpisu

W latach 80. Besson był zaliczany do najważniejszych – obok Jeana-Jacques’a Beineixa i Leosa Caraxa – reżyserów nurtu nazywanego neobarokiem albo cinema du look, w którym warstwa wizualna była ważniejsza od fabuły i narracji. Twórcy neobaroku inspirowali się kinem Francisa Forda Coppoli i Briana De Palmy, czerpali z estetyki reklam i teledysków, ale również sięgali do kultury wysokiej. Besson – choć odrzucał wszelkie klasyfikacje swojej twórczości – z tej stylistyki korzystał nader chętnie, badając możliwości, jakie dawały mu rozmaite gatunki filmowe. Postapokaliptyczna debiutancka „Ostatnia walka”, surrealistyczny „Subway”, melodramat „Wielki błękit” (oparty zresztą na życiowych doświadczeniach Bessona) i wreszcie czarny kryminał „Nikita” to ważne osiągnięcia francuskiego kina lat 80. Neobarok – jak każdy nurt powołany do życia przez krytyków, a nie przez filmowców – szybko wygasł. Beineix poświęcił się dokumentowi, Caras na całe lata zamilkł (wrócił niedawno intrygującym „Holy Motors”), za to Besson postanowił robić francuskie kino w hollywoodzkim stylu. I choć na początku odnosił sukcesy – „Leon zawodowiec” i „Piąty element” to wszak popularne kino wysokich lotów – potem przyszła porażka: pompatyczna, nadęta i nudna „Joanna d’Arc” (1999).

Oburzony negatywnymi recenzjami Besson zachował się niczym rozkapryszony nastolatek i stwierdził, że w takim razie nie będzie więcej reżyserował. Jeśli nie zawodzi mnie pamięć, podczas wizyty w Polsce w 2005 roku – promował wówczas komediodramat „Angel-A” – swoją deklarację jeszcze podtrzymywał, twierdząc, że ostatnim jego filmem będzie animowany „Artur i Minimki”. Wystarczająco dobrze czuł się w roli scenarzysty i producenta, by nie myśleć o reżyserii. Tym bardziej że wymyślone przez niego filmy biły rekordy popularności: serie „Taxi” i „Transporter”, a także łączące poetykę hollywoodzką z elementami azjatyckiego kina sensacyjnego „Wasabi”, „Pocałunek smoka” czy „Człowiek pies”, zbierały co prawda gromy od krytyki, ale podobały się widzom. To Besson w znacznej mierze sprawił, że podszyte czarnym humorem thrillery znad Sekwany mogły w kinach konkurować z wysokobudżetowymi realizacjami z USA. Jako producent zatrudniał gwiazdy ze wszystkich stron świata (Jason Statham, Bob Hoskins, Jet Li, Sylvester Stallone), jako scenarzysta kierował się zasadą, by było szybko, wybuchowo i w miarę możliwości zabawnie. Ostatecznie jednak nie wytrzymał i wrócił na reżyserskie krzesło. Nigdy nie udało mu się powtórzyć artystycznego sukcesu swoich wczesnych filmów. Nawet gdy próbuje mierzyć się z ambitnym tematem – jak w „Lady”, biograficznej opowieści o birmańskiej dysydentce i laureatce Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi – ponosi klęskę. W przypadku „Porachunków” nawet nie udawał, że ma jeszcze jakiekolwiek ambicje.

Porachunki | Francja 2013 | reżyseria: Luc Besson | dystrybucja: VUE Movie | czas: 111 min | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 2 / 6