„Wyścig” pozostaje przede wszystkim perfekcyjnie zrealizowanym kinem rozrywkowym na najwyższym poziomie. I najlepszym filmem o wyścigach samochodowych bodaj od czasu „Le Mans” ze Steve’em McQueenem.

Podobno reżyser Ron Howard zanim rozpoczął zdjęcia, nie miał zielonego pojęcia o bolidach i ich kierowcach. A udało mu się na ekranie odtworzyć sportowe i pozasportowe emocje. Nawet jeśli tak jak ja na co dzień nie zwracacie uwagi na zawody Formuły 1, podczas „Wyścigu” możecie poczuć przypływ adrenaliny.

„Wyścig” opowiada o dwóch najbardziej utalentowanych kierowcach swoich czasów: Jamesie Huncie i Nikim Laudzie. Anglik był hulaką, uwielbiającym życie celebryty, Austriak – poukładanym, chłodno kalkulującym profesjonalistą (mawiał, że startuje w wyścigach tylko wtedy, gdy ryzyko śmierci nie jest większe niż 20 proc.). Obaj mieli coś do udowodnienia – sobie i innym. Ich rywalizacja osiągnęła punkt kulminacyjny podczas sezonu 1976: tego samego, w którym Lauda był bliski śmierci po dramatycznym wypadku na torze w Nürburgu. Kapitalnie filmowane i dynamicznie zmontowane wyścigi Formuły 1 wbrew pozorom nie są największą atrakcją filmu. Scenarzysta Peter Morgan (za „Wyścig” może chyba spodziewać się trzeciej – po „Królowej” oraz „Frost/Nixon” – oscarowej nominacji) postawił przede wszystkim na konflikt charakterów.

Obaj bohaterowie – początkowo dość jednowymiarowi – z biegiem czasu stają się coraz bardziej skomplikowani, niejednoznaczni, wreszcie zaczynają się uzupełniać, niczym yin i yang sportowej rywalizacji. „Mądry człowiek więcej nauczy się od swojego wroga niż głupiec od swojego przyjaciela” – mówi w jednej ze scen Lauda, a w jego trwającym kilka lat – i zwieńczonym iście epicką bitwą – konflikcie z Huntem nietrudno dostrzec uniwersalną przypowieść. Grający obu rywali aktorzy doskonale się w swoich rolach spisują, być może dlatego, że ich kariery nieco przypominają kariery ich bohaterów: Chris Hemsworth po premierze „Thora” stał się gwiazdą niemal z dnia na dzień, zaś Daniel Brühl mozolnie pracuje na swoją pozycję, kolekcjonując nagrody i wyróżnienia, ale mniej dbając o chwilową popularność. Ale oczywiście z nadinterpretacją nie ma co przesadzać. „Wyścig” pozostaje przede wszystkim perfekcyjnie zrealizowanym kinem rozrywkowym na najwyższym poziomie. I najlepszym filmem o wyścigach samochodowych bodaj od czasu „Le Mans” ze Steve’em McQueenem.

Wyścig | USA, Wielka Brytania, Niemcy 2013 | reżyseria: Ron Howard | dystrybucja: ITI Cinema | czas: 123 min | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 4 / 6