Zapewne jak co piątek Mark Millar siedzi przy piwku w ulubionym pubie. I próbuje nie krzywić się na dochodzące zza oceanu wieści, że Hollywood ponownie nie poradziło sobie z jego twórczością.

Od 2004 r. szkocki scenarzysta sprzedał wytwórniom filmowym prawa do czterech z pięciu autorskich serii komiksowych, które wypuścił pod szyldem Millarworld w kilku różnych wydawnictwach. Brytyjczyk Alan Moore z czołówek filmów powstałych na podstawie jego komiksów („V jak vendetta”, „Watchmen. Strażnicy”) każe usuwać swoje nazwisko, psiocząc przy okazji na bezrefleksyjny przemysł; Millar robi dobrą minę do złej gry lub po prostu czuje autentyczną dumę, że jego imię widnieje na plakatach i billboardach rozwieszonych od Los Angeles po Tokio. W końcu niemało się na to napracował.

Zaczęło się jak u większości z nas – starszy brat przyniósł do domu zeszyt ze Spider-Manem, kiedy Millar ledwie potrafił rozróżniać litery. Zaraz potem przyszedł czas na lekturę świeżego komiksu o Supermanie i oto kolejny facet stracony dla świata na rzecz komiksowej Ni b ylandii. Rodzice naukę rysunku mieli za stratę czasu, więc Millar został zmuszony do studiowania ekonomii. Śmierć ojca przekreśliła nadzieje na dyplom – chłopaka nie było stać na samodzielne opłacenie czesnego. Rachowanie i analiza indeksów giełdowych nie zdusiły w nim fascynacji komiksem. Millar prowadził swój fanzin i podczas wywiadu poznał Granta Morrisona, który pracował akurat nad serią „Animal Man”. Starszy kolega stał się jego mentorem i Millar wziął sobie do serca pierwsza radę, jaką od niego usłyszał: nie próbuj ilustrować własnych scenariuszy. Szkocki komiksiarz pozostaje jej wierny. Do dziś ogranicza się jedynie do bazgrania na karteczkach podczas wymyślania kolejnych fabuł i zawsze dzieli się zyskiem po połowie ze swoimi rysownikami, co nie podoba się oczywiście jego agentowi.

To właśnie z Morrisonem – i wieloma innymi – będzie pracował później przy tytułach tworzonych na potrzeby słynnego brytyjskiego magazynu „2000 AD” i to Morrison zostanie współautorem pierwszych paru numerów serii „Swamp Thing”, którą pisał dla amerykańskiego wydawnictwa DC w latach 1994–1996, tworzonej wcześniej między innymi przez Alana Moore’a. Zanim, już w XXI wieku, przejdzie do konkurencji, zaliczy niezwykle udaną przygodę z przejętym po Warrenie Ellisie tytułem „The Authority”. Już po jego odejściu, w 2003 r., nakładem Detective Comics ukaże się jeszcze „Superman: Red Son”, alternatywna historia Człowieka ze stali wychowanego w Związku Radzieckim. Dla Marvela pisał i „Spider-Mana”, i „Fantastic Four”, i „The Ultimates” (alternatywną wersję Avengers) oraz współtworzył jeden z najważniejszych crossoverów tego uniwersum ostatniego dziesięciolecia „Civil War”, a do spółki z rysownikiem Stevem McNivenem wydał dobrze przyjętą miniserię „Old Man Logan”.

Dzisiaj ma na koncie cztery nominacje do najważniejszej branżowej nagrody Eisnera, Order Imperium Brytyjskiego przyznany mu przez królową Elżbietę II, okazałą posiadłość w Glasgow, gdzie mieszka ze swoją drugą żoną i dzieckiem, zaś w jego rodzinnej miejscowości postawiono rzeźbioną bramę inspirowaną motywami z jego twórczości. Niestrudzony Millar planuje kolejne komiksy, w tym sequel kontrowersyjnego „Nemesis” i zamknięcie serii „Kick-Ass”; oba wydawane są przez Icon, imprint wydawnictwa Marvel utworzony specjalnie dla tytułów autorskich i, a jakże, oboma interesuje się Hollywood. Szkocki chłopak z sąsiedztwa od rozgłosu uciec nie może.