„Strażnicy: Początek” nie dorastają do pięt arcydziełu Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa, ale nawet jeśli to porażka, to chwilami całkiem ambitna.

Niestety – spora część przynależących do cyklu historii przypomina zwyczajne opowieści superbohaterskie, jakich na rynku są setki, mijające się kompletnie z konceptem autora pierwowzoru. Czytając tom kompilujący zeszyty o początkach Nocnego Puchacza i Dr Manhattana, trudno oprzeć się wrażeniu, iż J. Michaelowi Straczyńskiemu temat nie leży. Ten znakomity przecież scenarzysta jest i tak zdolny do ociosania stosunkowo zgrzebnych fabuł, lecz zbyt często decyduje się na rozwiązania albo zbyt zachowawcze, albo kłopotliwie kontrowersyjne.

Segment o Nocnym Puchaczu skupia się głównie na jego znajomości z Rorschachem, jakby Straczyński przeczuwał, że sam Dan Dreiberg nie uciągnie całości. Druga część albumu traktująca o Doktorze Manhattanie to próba charakterologicznego studium nadczłowieka, momentami niepotrzebnie uproszczona. Zresztą grzechem całej serii wydaje się niestawianie czytelnikowi praktycznie żadnych wyzwań. Straczyński ze swojej próby wychodzi może i o własnych siłach, ale mocno poobijany.

Strażnicy: Początek. Nocny Puchacz. Dr Manhattan | Egmont Polska 2013 | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 3 / 6