Historia powstania, aktywności, rozpadu i próby reaktywacji Miłości wpisuje się w opowieść o dziwnych, emancypacyjnych dla całego pokolenia czasach szoku po PRL, kiedy zmienił się nie tylko paradygmat rynkowy, lecz także ludzki. Inaczej robiło się kariery, inaczej nawiązywało przyjaźnie, inaczej kłócono.
Miłość była gejzerem talentów, które do dzisiaj nadają ton progresywnej muzyce w Polsce. Leszek Możdżer, Tymon Tymański, Mazzoll, Maciej Sikała, Mikołaj Trzaska, Jacek Olter. Każdy miłośnik jazzu – czy raczej yassu – doskonale zna te nazwiska. Muzycznie chodziło o trzęsienie ziemi, żadnych stanów pośrednich. Początkowo, jeszcze pod koniec lat 80., w Miłości grali charyzmatyczny, wyszczekany kontrabasista Tymański oraz Trzaska, zadziorny saksofonista, któremu zdecydowanie bliżej było do awangardy niż ówczesnej jazzowej popeliny. Na kilka lat dołączył do nich Mazzoll, zastąpiony w 1991 r. przez Możdżera, oraz Jacek Olter.
Siła Miłości polegała na wierności eksperymentalnym, nieoczywistym rozwiązaniom, za którymi szły w parze ponadnormatywne umiejętności muzyków. A każdy z nich wydawał się przybyszem z kompletnie innej planety. Jeżeli jakikolwiek sens ma powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają, można je sprawdzić na przykładzie członków Miłości. Przeciwieństwa rzeczywiście bardzo się przyciągały. I odpychały. „Nie chcieliśmy grać jakiegoś jazziku, chodziło o wybuch elektryczny” – podkreśla Tymon Tymański. „To była samobójcza energia” – dodaje Trzaska. Obaj podkreślają symbiotyczny związek, który połączył ich w pierwszym etapie działalności kapeli. Braterscy, samowystarczalni, próbujący od świtu do nocy. Możdżer stanowił rewers osobowości Trzaski – erudycja i muzykalność Leszka walczyła z nieposkromioną galopadą pomysłów Mikołaja. A Tymon podgrzewał konflikty, był kimś w rodzaju yassowego Mefista. Nie tylko sukces przewrócił im w głowach. Byli zbyt silnymi osobowościami, żeby przejść ponad różnicami artystycznymi i coraz silniejszymi konfliktami wewnętrznymi. Nie stali się również zawodowcami, którzy cynicznie rozróżniliby własny interes od wspólnego dobra zespołu. Skończyła się miłość, zaczęła nienawiść.
Na wesołym, abnegackim, yassowym profilu zespołu pojawiły się także zupełnie nowe rysy. Przejmująco brzmią wypowiedzi Tymona opowiadającego o postępującej chorobie Jacka Oltera, która doprowadziła w końcu muzyka do śmierci samobójczej. Po raz ostatni wystąpili w 2002 r., po śmierci Oltera zespół został rozwiązany. Kiedy w 2009 r. zaproszono ich na reaktywujący koncert, członkowie dawnej Miłości byli w zupełnie innym zawodowym i życiowym punkcie. Trzaska pozostał wierny eksperymentowi, ale Możdżer i Tymański stali się gwiazdami mediów. Sprzeczności znowu stały się nie do pogodzenia. W świetnie skomponowanym dokumencie Dzierżawskiego pada jednak wiele pięknych zdań na temat relacji pomiędzy muzykami. Nic dziwnego: dla każdego z nich, pomimo późniejszych sukcesów, udział w Miłości był doświadczeniem inicjacyjnym, które odcisnęło się najgłębiej nie tylko w ich zawodowej biografii.
Miłość | Polska 2012 | reżyseria: Filip Dzierżawski | dystrybucja: Gutek Film | czas: 91 min | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 4 / 6