Była szansa na wydarzenie – znowu się nie udało. Reżyser nie odnalazł filmowego ekwiwalentu dla sylwetki Krzysztofa Kamila Baczyńskiego oraz jego znakomitej, odpornej na upływ czasu twórczości.

Twórczość Baczyńskiego nie starzeje się, ponieważ była pochodną wielkiego talentu, ale także młodzieńczych namiętności, kompleksów, erotycznego bólu. Chciałbym zobaczyć kiedyś o nim film, w którym poetycka, liryczna przestrzeń biografii sumowałaby się nie tylko w okrutnej wojennej kodzie, ale także w chwiejności charakteru, seksualnej ambiwalencji (podczas powstania warszawskiego Baczyńskiego opłakiwali na Stawisku zakochani w nim Iwaszkiewicz i Andrzejewski), kruchości fizycznej (Miłosz zestawiał Kamila z wydelikaconym Proustem), kompleksie żydowskiego pochodzenia.

Baczyński walczył na pierwszym wojennym froncie, ale może nie tylko dlatego, że kochał Polskę, być może chciał również pokochać wymarzony, nierealny autoportret: Kamila prawdziwego mężczyzny, Kamila Polaka, Kamila hetero.

Hybrydalny gatunkowy twór Kordiana Piwowarskiego, częściowo dokument, częściowo fabuła, w kontekście tych oczekiwań przedstawia się marnie. Inscenizowane sceny nie przekonują – chociaż trudno oderwać wzrok od eterycznej Katarzyny Zawadzkiej w roli Basi Drapczyńskiej, żony poety. Z kolei pełna paradoksów i osobowościowych zapętleń postać Krzysztofa Kamila w przezroczystej interpretacji Mateusza Kościukiewicza jest nijaka, zwyczajnie nudna, zaś inkrustowanie sekwencji inscenizowanych fragmentami poetyckiego slamu z 2011 r., mające w założeniu wykazać ponadczasową wartość i aktualność poezji Krzysztofa Kamila, wydaje się jedynie topornym konceptem reżyserskim bez żadnych konsekwencji artystycznych.

To już kolejny filmowy falstart w zmaganiach z Baczyńskim. W 1984 r. Ludmiła Niedbalska nakręciła „Dzień czwarty”. Pomimo kreacji Krzysztofa Pieczyńskiego w roli autora „Dwóch miłości” film był zaledwie szkicowym portretem poety na tle wydarzeń powstania warszawskiego. „Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało / Wielkie sprawy głupią miłością” – pisał Baczyński na kilka miesięcy przed śmiercią. Być może doczekamy się jeszcze twórcy, erudyty i wizjonera, któremu uda się sfotografować w kinie tragizm tych losów. Poezja Baczyńskiego antycypowała przecież życie. Którego nie było.

Baczyński | reżyseria: Kordian Piwowarski | dystrybucja: Galapagos | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 2 / 6