Zeruya Shalev twierdzi, że na tle innych jej powieści "Co nam zostało" wydaje się wyjątkowo optymistyczna, i to prawda. Historie dwojga bohaterów niosą pocieszenie. Trzeba coś zburzyć, by zbudować coś na nowo.

Nie wszystkim odpowiada jej styl. Książki Zeruyi Shalev czyta się mozolnie, ich lektura nie przychodzi łatwo. Narratorzy powieści izraelskiej pisarki (częściej narratorki) mają skłonność do dzielenia włosa na czworo i skrupulatnej analizy stanów psychicznych w ich najdrobniejszych odcieniach. Jednak jest też w tych powieściach jakaś siła, która każe nam brnąć w owe historie, nie pozwalając odłożyć lektury na bok, dopóki nie dojdziemy do ostatniej kropki. Doceniona na całym świecie i przetłumaczona na wiele języków trylogia: „Życie miłosne”, „Mąż i żona” i „Po rozstaniu” koncentrowała się wokół postaci kobiecych. Pierwsza z książek była opowieścią o małżeńskiej zdradzie, druga – o kryzysie związku, trzecia – o jego ostatecznym rozpadzie.

„Co nam zostało” to rzecz nieco inna, choć rozpoznamy w niej niepodrabiany styl izraelskiej autorki. Znów poznajemy bohaterów w momencie życiowego przełomu. Poukładane i na pozór harmonijne życie Diny wymaga od niej nieustannych kompromisów na rzecz egocentrycznego męża i dorastającej córki. Dopiero gdy bohaterka się dowiaduje, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci, dociera do niej, że na realizację jej największego pragnienia wkrótce może być za późno. Jedynym wyjściem jest adopcja, to jednak wymaga postawienia na szali małżeństwa i relacji z córką. W punkcie zwrotnym znajduje się też brat Diny – Awner, który po przekroczeniu czterdziestki uświadamia sobie, że jego małżeństwo jest błędem. Powieściowe rodzeństwo dojrzewa do życiowych zmian, ale zmiany wymagają odwagi, pójścia pod prąd, przeciwstawienia się społecznym normom i wymogom. Amos Oz twierdził, że w Izraelu oczekuje się, by pisarz był prorokiem.

Zeruya Shalev konsekwentnie uchyla się od tego wymogu. Pisze o emocjonalnych uwikłaniach, które równie dobrze mogłyby się rozegrać w innej części współczesnego świata. A jednak Izrael mimowolnie staje się drugoplanowym bohaterem „Co nam zostało”. Pisarka daje do zrozumienia, że niepokoje bohaterów odzwierciedlają sytuację kraju, w którym nic nie może być pewne. Tu każdy plan wydaje się nietrwały jak domek z kart. Takie jest też życie bohaterów. Ich rodzice przez wiele lat żyli w kibucowych wspólnotach. Nie nauczyli się, jak stworzyć rodzinę, a to rzutuje na kolejne pokolenia. Zeruya Shalev twierdzi, że na tle innych jej powieści ta wydaje się wyjątkowo optymistyczna, i to prawda. Historie dwojga bohaterów niosą pocieszenie. Trzeba coś zburzyć, by zbudować coś na nowo.

Co nam zostało | Zeruya Shalev | przeł. Anna Halbersztat i Bartosz Kocejko | W.A.B. 2013 | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 4 / 6