„Odeon. Felietony filmowe” czyta się szybko i łatwo, bo autor nie tylko wyciąga perełki nawet z szeroko znanych życiorysów, ale też potrafi je zgrabnie okrasić humorem.

Zaczęło się od felietonów radiowych. Wybitny znawca dawnego kina, nie tylko polskiego, Stanisław Janicki rozpoczął opowiadanie o filmie w eterze w 2005 r. Oczywiście już bez charakterystycznych ciemnych okularów, ale z niezmienną lekkością opowiadania nie tylko o samych dziełach filmowych, lecz także gwiazdach kina i ich życiu. Zresztą radiowego pierwowzoru można posłuchać na płycie CD dołączonej do książki. „Odeon. Felietony filmowe” czyta się szybko i łatwo, bo autor nie tylko wyciąga perełki nawet z szeroko znanych życiorysów, ale też potrafi je zgrabnie okrasić humorem. Przykład: „»Ja jestem tylko po to, aby kochać mnie...« (w oryginale brzmi to lepiej: »Ich bin von Kopf bis Fuss auf Liebe eingestellt «)”. Dokłada do tego też ciekawostki typu: „Niedaleko Niort, gdzie urodził się Henri-Georges Clouzot, znajduje się najwyższy we Francji maszt radiowy”. O wszystkim opowiada z pasją, która spodoba się nie tylko fanom X muzy. Wśród jego opowieści znajdują się m.in. takie fascynujące perły:

W wielu opracowaniach filmowych jako pierwszy polski film fabularny podawany jest „Antoś po raz pierwszy w Warszawie” z 1908 r. Zresztą przy komedii pracował francuski operator. Według Janickiego takim filmem jest jednak wcześniejszy o sześć lat „Powrót birbanta” jednego z pionierów naszego kina Kazimierza Prószyńskiego. Zagrał w nim znakomity aktor Kazimierz Junosza-Stępowski, który zginął podczas II wojny z rąk żołnierzy AK, broniąc swojej żony przed wyrokiem za kolaborację z Niemcami. Na początku wieku na polskich terenach panowała moda nie tylko na zwykłe kino. Otóż najbardziej znany reporter filmowy tamtych lat Jan Skarbek-Malczewski, który notabene jako pierwszy Polak robił zdjęcia lotnicze, urządzał w warszawskiej restauracji Oaza pokazy filmów pornograficznych dla bogatych wybrańców.

Działy się też u nas inne ciekawe rzeczy. Mistrzem gigantów komedii Charlesa Chaplina i Bustera Keatona był Max Linder i to właśnie on jest jednym z bohaterów tej opowieści. Sławny komik został tuż przed I wojną światową zaproszony do warszawskiej filharmonii. Bilety sprzedano na pniu. Cieszył się z tego organizator wydarzenia, założyciel pierwszej poważnej polskiej wytwórni filmowej Sfinks Aleksander Hertz. Ten czekał na przyjazd Lindera. Na umówionej stacji komik jednak nie wysiadł, bo wcześniej z pociągu wyciągnął go podający się za Hertza rywal w interesach Mojżesz Towbin, zwany „Mordką”. Uwięził nieświadomego Lindera i zaszantażował Hertza: wypuszczę go za połowę zysków. Panowie doszli do porozumienia i Max dał świetne show. Z kolei opowieść o arcydziele „Osiem i pół” Felliniego autor okrasza nie tylko wyjaśnieniem, skąd wziął się tytuł: reżyser nakręcił wcześniej siedem obrazów pełnometrażowych i dwie nowele, czyli ten jest dziełem numer osiem i pół. Janicki przypomina też, że Fellini potrafił stworzyć na planie wyjątkowe więzi w ekipie. Imponował na przykład znajomością imion statystów.

W swojej książce Janicki nie mógł nie wspomnieć o Hance Ordonównej. Jej życiorys jest wyjątkowy. Od trudnej do ustalenia daty urodzin, przez próbę samobójczą spowodowaną zawodem miłosnym, po występy dla polskich żołnierzy na Dworcu Wschodnim w dniu wybuchu II wojny. Warto pamiętać, że przez lata opiekowała się polskimi dziećmi, których rodzice zginęli w łagrach.

Odeon. Felietony filmowe | Stanisław Janicki | Wydawnictwo BoSz 2013