„Życie jest piękne” Pawła Priażki w Studio zrealizowane w konwencji teatru dokumentalnego bardziej przypomina próbę czytaną niż pełne przedstawienie. Rzecz tylko dla wytrwałych.

Festiwal Da! Da! Da! był rzeczywiście największą prezentacją rosyjskiego teatru w Polsce, ale spodziewanego zamętu nie spowodował. Miał rozpocząć się długo oczekiwaną premierą „Lodu” Sorokina w reżyserii Konstantina Bogomołowa na narodowej scenie, ale próby przerwano. Być może będą wznowione za kilka miesięcy. W tej sytuacji „Życie jest piękne” w warszawskim Teatrze Studio stało się jedyną festiwalową premierą i jedynym przedstawieniem powstałym w koprodukcji z sygnowaną przez Instytut Adama Mickiewicza imprezą. Przygotował je Marat Gacałow, artysta o pozycji nieco mniej od Bogomołowa znaczącej, ale nie do zlekceważenia. Sztuki Priażki zna doskonale, za zrealizowane trzy lata temu w Teatr.doc „Życie jest piękne” dostał nawet Złotą Maskę. Nagroda najbardziej prestiżowa, w dodatku Priażko jest dziś w Rosji prawdziwą gwiazdą nowej dramaturgii. To już nie jest „czernucha” w starym stylu, znanym z „Martwej królewny” albo „Procy” Nikołaja Kolady. To rozpisana na kolejne utwory opowieść o ludziach, którzy dawno wyzbyli się złudzeń, dlatego nawet nie pamiętają, jak to było je mieć. Z czasem nawet przestało im to przeszkadzać, dlatego – jak dowodzi pisarz – tytułu jego sztuki wcale nie trzeba czytać ironicznie. Tak, dla tych ludzi, którzy zatracili się w codziennym trwaniu bez prawdziwych potrzeb, życie jest piękne. Co prawda, to nawet nie jest życie, a raczej jego atrapa, ale im wystarczy.

ikona lupy />
"Życie jest piękne", Teatr Studio zdj. Krzysztof Bieliński / Media / Krzysztof Bielinski

„Życie jest piękne” opublikował w maju „Dialog” i dzięki temu każdy może się przekonać, na czym polega dramatopisarstwo Priażki. Jego pomysł zasadza się na połączeniu hipernaturalistycznego języka, w którym przynajmniej jednak trzecia słów to wulgaryzmy z lekceważeniem dla praw sceny, która lubi jedność czasu, miejsca i akcji. Priażko przenosi bohaterów z kąta w kąt, nie zastanawia się, co potem zrobi teatr. Od dialogów ważniejsze stają się didaskalia, bo za ich pomocą opisuje działania i emocjonalne stany bohaterów. Lektura dramatu jest piorunująca. Przyznam, że pochłonięty nią zacząłem sobie wyobrażać „Życie jest piękne” jako połączenie tradycyjnego przedstawienia z filmem. I wcale nie zastanawiałem się, czy dramat Priażki może przyjąć taki kształt na scenie.

Stąd może bierze się moje rozczarowanie spektaklem w Studio. Grają go w foyer, cały czas przy pełnym oświetleniu widowni. Natalia Rybicka, Marta Juras, Miron Jagniewski i Wojciech Żołądkowicz wchodzą na scenę w prywatnych ubraniach, z egzemplarzami tekstu w rękach. Zasiadają na krzesłach i rozpoczynają głośną lekturę. Z początku zdaje się, jakbyśmy się pomylili, trafiwszy na jedną z prób albo głośne czytanie utworu. Tym bardziej że dobrze dobrani aktorzy co rusz mrugają do nas okiem, podkreślając swoją podwójną rolę w całym tym zdarzeniu. Są postaciami z dramatu Priażki, ale przede wszystkim młodymi aktorami wiodącej stołecznej sceny, którym problemy opisywane u rosyjskiego autora raczej są obce. Nie oczekiwałbym całkowitego utożsamienia, ale tak ostentacyjnie manifestowany dystans sprawia, że przedstawienie Gacałowa zdaje się tylko formalnym ćwiczeniem. Można obserwować, jak Marta Juras albo Wojciech Żołądkowicz bawią się połamaną nowomową Priażki, jakie sposoby znajdują na akcentowanie kolejnych bluzg, jak brud języka uzasadniają jako sposób opisu świata, jak bruka on ich, że tak powiem, ludzką sympatyczność. Miron Jagniewski i Natalia Rybicka niewiele im ustępują, trudno mi tylko zrozumieć, dlaczego w całej umowności zdarzenia w Studio Gacałow kazał Rybickiej na chwilę błysnąć gołym tyłkiem. Ani to zabawne, ani konieczne. Tym bardziej że w innych sekwencjach raczej nie stawiał na dokładne obrazowanie zapisanych w tekście działań.

Gacałow zrealizował „Życie jest piękne” w konwencji teatru dokumentalnego, mocno zakorzenionej w Rosji. Nie mam pewności, jak przyjęta zostanie ona u nas. Wiem za to, że oglądałem spektakl w Studio z narastającym znużeniem. I przekonaniem, że Priażko zapisał w swoim dramacie spory odcinek także naszego świata. W przedstawieniu zaś z rzadka dostrzegamy tego ślady. Tylko wtedy ginie gdzieś nastrój beztroskiej zabawy. Kończy się fun, a zaczyna życie.

Życie jest piękne | Paweł Priażko | reżyseria: Marat Gacałow | Teatr Studio w Warszawie | Recenzja: Jacek Wakar, Polskie Radio | Ocena: 3 / 6