"Miłość w zimie" Magdaleny Bielskiej- Trochę baśń, trochę poemat, opowieść oniryczna, nieprawdopodobna, dziwaczna. A jednak przedstawia świat, który wydaje się dobrze znany, na wyciągnięcie ręki.

Może z „Czarnoksiężnika z Oz”, z „Pedro Páramo” Juana Rulfo albo z poezji samej autorki. Zresztą dla każdego czytelnika może być znajomy z innej wymyślonej rzeczywistości. Doskonale odpowiada mechanizmowi, który Magdalena Bielska opisała w wierszu „Układ 2”: „nie szkodzi, że zdjęcia się prześwietliły, / a każde z nas pamięta co innego, potrząśnij kalejdoskopem, / a za którymś razem, za miliard chwil, / znowu będzie / prawie-prawie / podobnie”. Runda wyrusza w podróż z babcią, żeby dotrzeć do tajemniczego, odległego miejsca, które nazywa Aronpei. Jadą pociągami, samochodami, idą pieszo. Runda zawsze była uznawana za dziwną. W dzieciństwie prawie się nie odzywała. Przez swoje zupełnie białe włosy i seledynowe oczy wciąż wygląda wyjątkowo, ale w tej historii jest nieziemska jeszcze przez jedną cechę zdaniem babci lat ma od siedmiu do dwudziestu sześciu; to Runda powoduje, że „Miłość w zimie” dzieje się poza czasem.

Radość z tej wyprawy polega na niekończącym się dziecięcym zachwycie: prostymi rzeczami, takimi jak frytki w papierowych torbach, zimna herbata z cytryną i wanilią, możliwość upieczenia ciasta Pijany Izydor, ale też zupełnymi nowościami, choćby diwami, czyli złośliwymi demonami stworzonymi przez boga ciemności albo – jak twierdzą inni – po prostu halucynacjami. Z szarańczą w Aronpei nie walczy się, tylko łagodzi jej atak, dając owadom małe taśmy klejące, którymi lubią się bawić. I niedorzeczność nie jest tu przesadzona, bo zawsze towarzyszy jej humor. Bez niego nie byłoby zresztą możliwe dostanie się na wymarzoną przez Rundę odległą planetę. Bo żeby do niej dotrzeć, zgodnie z radami spotkanych przez nią ludzi, przede wszystkim trzeba uwierzyć. Przyda się rozmowa ze zmarłym. Nie zaszkodzi też przepłynięcie czółnem na drugą stronę jakiejś wody.

Miłość w zimie | Magdalena Bielska | Świat Książki 2013 | Recenzja: Marta Strzelecka | Ocena: 5 / 6