Jak dotąd za najzdolniejszą uczennicę Rolanda Topora uważałam Agnieszkę Taborską – zawodowo również badaczkę dzieł wielkiego mistrza absurdu. Teraz do tego grona z czystym sumieniem mogę dołączyć Emmanuela Carrèrego, Francuza, który zdobył popularność beletryzowaną biografią Eduarda Limonowa. „Wąsy”, które swoje pierwsze wydanie po francusku miały już blisko trzy dekady temu, dowodzą, że Carrère jest nie tylko wprawnym dokumentalistą, lecz także uzdolnionym powieściopisarzem, który umiejętnie operuje suspensem, groteską, pewną dozą makabry, a przede wszystkim literackiego wariactwa.
Powieściowa historia jest pozornie prosta i tylko nieokiełznana wyobraźnia autora sprawia, że od jego książki trudno się oderwać. Marc to paryżanin i wzięty architekt, który wiedzie spokojne życie u boku kochającej żony. Jego biografia toczy się swoim utartym, mieszczańskim torem, dopóki bohater nie postanawia wprowadzić drobnej i kosmetycznej zmiany – chodzi o zgolenie wąsów. Pozbycie się zarostu Marc traktuje jako błahostkę, ale reakcja otoczenia wprawia go w niemałe zdumienie. Otóż, żona, przyjaciele i najbliżsi współpracownicy nie tylko nie zauważają żadnej zmiany, lecz także uparcie przekonują, że bohater nigdy żadnych wąsów nie nosił. Głupi żart? Dziwaczny spisek? A może ktoś w jego otoczeniu znajduje się na krawędzi obłędu?
Carrère tworzy porywający thriller, w którym każda wersja rzeczywistości co i rusz rozsypuje się jak domek z kart. Jego powieść dowodzi, jak bardzo, budując własną tożsamość, przeglądamy się w lustrach cudzych oczu. Wystarczy drobna usterka, by stoczyć się w otchłań szaleństwa.
Wąsy | Emmanuel Carrère | przeł. Magdalena Kamińska-Maurugeon | Wydawnictwo Literackie 2013 | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 4 / 6