Pierwszy z nich to „Milo Greene” zespołu Milo Greene. Kapela znalazła się na szczycie zestawienia nowości według Billboardu. Ciekawostką jest, że na zmianę śpiewa wniej wokalista i wokalistka, a muzycy wymieniają się na scenie instrumentami. Jak tłumaczą swoją nazwę? „To Brytyjczyk, wyjątkowy gentelman w garniturze, nazywa się Greene, Milo Greene”. Poza nazwą na Wyspy zespół z Los Angeles ciągną inspiracje. Muzycy wymieniają wśród nich m.in. dokonania Fleetwood Mac i to słychać na ich debiucie. „Milo Greene” to bowiem zbiór folkowo-rockowych balladek w onirycznym klimacie. Jest tu kilka instrumentalnych tematów, przed które zdecydowanie przebijają się dwa single „What's The Matter” i „1957”. Ich brzmienie powinno spodobać się fanom kapel w stylu Fleet Foxes i Bon Iver.

Jeszcze większą karierę w Stanach zrobił duet Macklemore & Ryan Lewis. Ich debiut „The Heist”znalazł się na drugim miejscu listy Billboard 200 i w ciągu tygodnia znalazł 80 tysięcy nabywców. W wielu krajach płyta znalazła się na szczycie sprzedaży w iTunesie. Raper Macklemore i producent Ryan Lewis wypełnili „The Heist” przyzwoitymi hiphopowo, r'n'b bitami, dokładając swoją nawijkę. W tekstach śmieją się z celebryckiego lansowania w tanich sklepach typu lumpeks, opisują historię młodego rapera albo poruszają sprawę homoseksualnych małżeństw. To ostatnio modny temat wśród raperów.

Szczególnie po tym, jak coming out zrobił Frank Ocean, a Jay-Z poparł małżeństwa wśród jednej płci. Teksty przyciągają uwagę, ale w muzyce trudno znaleźć jakieś nowatorskie dźwięki. Tym, którzy omijają raperów z daleka, granie Macklemore & Ryan Lewis na pewno się nie spodoba. U nas obie płyty pewnie nie podbiją list sprzedaży jak za oceanem, ale na każdy z tych krążków warto zwrócić uwagę. Bardziej niż na królujące u nas kolejne kolekcje „Marek Sierocki przedstawia”.

Milo Greene | Milo Greene | Warner Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 4 / 6

Macklemore & Ryan Lewis | The Heist | Warner Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 3 / 6