Raczej szukanie nowego brzmienia, przejście do kolejnego etapu w karierze. Płyta jest co prawda, podobnie jak poprzednie, pełna onirycznego głosu Natalii Grosiak, ale muzycznie zespół poszukuje. To już nie tylko delikatna gitarka, jazzowa improwizacja (jest jej coraz mniej) i triphopowe wstawki. Doszły do tego nawet elementy delikatnego rocka.
Można się pokusić o nazwanie tego, co znalazło się na „Pięknym końcu”, ambientem. Warto podkreślić kolejne dobre teksty Natalii. Miłe, rozleniwiające dźwięki, choć nie dla każdego.
Mikromusic | Piękny koniec | EMI Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 4 / 6