Ciepły, nakręcony z ogromną empatią i wyczuciem "Pan Lazhar" Falardeau wymyka się więc szkolnym schematom. Kanadyjski reżyser unika klisz i fabularnych pułapek, które mogłyby sprowadzić jego opowieść na sentymentalne mielizny. Nie boi się przełamywania tabu

Mogłoby się wydawać, że to temat przerobiony już przez kino na wszystkie możliwe sposoby. Przypadkowy nauczyciel przejmuje klasę, która wcale nie chce mieć z nim nic do czynienia. Cierpliwością, empatią, entuzjazmem przełamuje niechęć i w końcu zjednuje sobie uczniów. Zwłaszcza Hollywood upodobało sobie ten schemat, pokazując go w wersji to romantyczno- antysystemowej („Stowarzyszenie Umarłych Poetów”), to społecznie zaangażowanej („Młodzi gniewni”), to sensacyjnej („Belfer”). Nominowany w ubiegłym roku do Oscara film Philippe’a Falardeau (przegrał, podobnie jak „W ciemności” Agnieszki Holland, z irańskim „Rozstaniem”) ten schemat także wypełnia krok po kroku. Ale tylko pozornie. Bachir Lazhar (świetnie zagrany przez Mohameda Fellaga) przychodzi na zastępstwo do klasy, której nauczycielka popełniła w szkole samobójstwo. To wydarzenie odcisnęło szczególne piętno na dwójce uczniów, którzy znaleźli jej zwłoki. Szkolny psycholog niewiele jest tu w stanie pomóc, pan Lazhar zostaje więc zatrudniony przez dyrektorkę w akcie desperacji. Nikt nie wie, że mężczyzna – podający się za nauczyciela z dziewiętnastoletnim stażem – jest w rzeczywistości nielegalnym algierskim imigrantem, który wcześniej pracował jako szef restauracji.

Dla Lazhara praca ma być próbą odreagowania własnej traumy – tragicznej śmierci żony i dwójki dzieci. Ale to właśnie ten poharatany przez życie człowiek stanie się dla uczniów nowym przewodnikiem, pomoże im poradzić sobie z cierpieniem i poczuciem straty. Ciepły, nakręcony z ogromną empatią i wyczuciem film Falardeau wymyka się więc szkolnym schematom. Kanadyjski reżyser unika klisz i fabularnych pułapek, które mogłyby sprowadzić jego opowieść na sentymentalne mielizny. Nie boi się przełamywania tabu (kwestia, jak rozmawiać z dziećmi o umieraniu, pojawia się rzadko nawet w kinie arthouse’owym) i nazywania po imieniu absurdów współczesnej szkoły skrępowanej przez nakazy i zakazy. Lazhar nie może przytulić płaczących dzieci, ale nic – nawet nieuchronne ujawnienie prawdy o jego przeszłości – nie powstrzyma go przed nauczaniem ich afirmacji życia.

Pan Lazhar | Kanada 2011 | reżyseria: Philippe Falardeau | dystrybucja: Vivarto | czas: 97 min | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 5 / 6