Poszukiwania genealogiczne to tak naprawdę układanie bardzo licznych puzzli. Zdobywając informacje systematycznie, możemy jednak zbudować drzewo genealogiczne naszej rodziny – mówi PAP Magdalena Masłowska z Archiwum Państwowego w Warszawie.

Polska Agencja Prasowa: Od czego powinna zacząć swoją pracę osoba, która postanowiła opracować drzewo genealogiczne swojej rodziny?

Magdalena Masłowska: Na samym początku należy zastanowić się nad tym, co już wiemy o swojej rodzinie, i zebrać podstawowe informacje na temat rodziców, dziadków i pradziadków. Powinniśmy również zastanowić się, czy posiadamy już w domu jakieś dokumenty dotyczące losów naszej rodziny. Kiedy już te informacje zbierzemy i je przeanalizujemy, należy się zastanowić, czy mamy krewnych – osoby ze starszego pokolenia – którzy mogą dysponować wiedzą, której my nie posiadamy. To jest ta podstawa kwestia, od której trzeba zacząć pracę nad drzewem genealogicznym.

Niemal każdy, kto zaczyna szukać swoich korzeni, mówi: „Przecież ja nic nie wiem”. Nie jest to jednak do końca zgodne z prawdą – kiedy 1 listopada idziemy na groby naszych przodków, to przecież wiemy, na który cmentarz mamy pójść.

PAP: Zrobiliśmy już podstawowe rozpoznanie. Co dalej nas czeka?

Magdalena Masłowska: Jeżeli już mamy te podstawowe informacje, trzeba się zainteresować historią regionu, z którego pochodzi ta gałąź rodziny, którą zamierzamy zająć się na początek. Pozwoli nam to zorientować się, co się działo na tym terenie, który nas interesuje, jakie były chociażby działania wojenne, do jakiego archiwum państwowego czy też kościelnego należy się zwrócić, aby znaleźć dokumenty dotyczące rodziny. Możliwe, że w regionie wydarzyło się coś, co spowodowało, że potrzebne nam dokumenty znajdują się w zupełnie innym miejscu, niż moglibyśmy pierwotnie przypuszczać.

PAP: Jakich archiwaliów powinny szukać osoby opracowujące drzewo genealogiczne?

Magdalena Masłowska: Powinniśmy korzystać z zasobów archiwów państwowych, kościelnych oraz innych instytucji zależnie od regionu, epoki czy innych czynników. Część dokumentów jest już dzisiaj dostępnych w internecie, więc możemy zdobyć wiedzę, przeglądając zeskanowane już zasoby archiwalne. Niestety większość, na razie, jeszcze nie jest dostępna on-line. Wymaga to zatem udania się do pracowni naukowej, gdy już epidemia się skończy, ale można także mailowo skierować zapytanie do danego archiwum, a w każdym z 33 archiwów państwowych znajdują się dziś konsultanci, którzy chętnie pomogą swoim doświadczeniem i swoją wiedzą.

Na początek podstawowymi źródłami są akta metrykalne. To wyjątkowo sprawiedliwe społecznie akta, ponieważ dotyczą każdego – wszyscy mamy przecież akt urodzenia. Wszyscy nas przodkowie mają również akt zgonu, a niektórzy także akt zawarcia małżeństwa. W tych dokumentach znajdują się podstawowe dane osobowe – imię i nazwisko, rok urodzenia, choć data dzienna już nie zawsze; wymienieni są rodzice, a także miejsce sporządzenia danego dokumentu. Są to informacje, które pozwolą nam cofnąć się w przeszłość przynajmniej o jedno pokolenie.

Później można sięgnąć do wszelkich innych dokumentów, które również zawierają dane osobowe – akta hipoteczne, notarialne, szkolne, a także akta rozmaitych instytucji i firm. Pomocne może być właściwie wszystko to, co przyjdzie nam do głowy, a co mogło mieć związek z naszymi przodkami.

PAP: Jakie umiejętności są zatem potrzebne, aby opracować drzewo genealogiczne własnej rodziny? Na jakie trudności można trafić w trakcie tej pracy?

Magdalena Masłowska: Poszukiwania genealogiczne to tak naprawdę wielka układanka, puzzle składające się z przynajmniej 5 tys. elementów. Przechodzimy bowiem od jednej wiadomości do drugiej. Nie damy rady ogarnąć 200 lat historii naszej rodziny w ciągu jednego wieczora, jednak systematycznie zdobywając informacje, możemy takie drzewo genealogiczne zbudować. Trzeba mieć zatem w sobie dużo chęci i zapału, ale także nie można się zrażać.

W czasie pracy możemy napotkać sporo problemów i pułapek. Możemy spotkać się z sytuacją, że w pewnym momencie ślad naszej rodziny się urywa. Możemy również spotkać się z tym, że zmieni się język, w którym dokumenty zostały sporządzone. Polski nie zawsze był przecież językiem urzędowym. Znajdujemy się w Warszawie, jest to teren byłego zaboru rosyjskiego, gdzie językiem urzędowym był rosyjski. Możemy w dokumentach zetknąć się także z językiem niemieckim. W aktach kościelnych z kolei dodatkowo będziemy mieli do czynienia z łaciną. To są rzeczy, do których musimy się przyzwyczaić. Jednak, co warto podkreślić, nie są one aż tak trudne – katalog wyrażeń i sformułowań w tych dokumentach jest dosyć jednolity, wobec tego, jeżeli już opanujemy podstawowe zwroty, odczytanie informacji nie powinno nam sprawiać większego problemu.

Problem w czasie pracy nad opracowaniem drzewa genealogicznego może również sprawiać to, że dla pewnego okresu historycznego dysponujemy wyłącznie rękopisami. W tym przypadku także trzeba się przyzwyczaić to tego, że należy używać wyobraźni, porównywać rozmaite wyrazy, które są dla nas oczywiste, a które w dokumencie powinny występować z tymi, które sprawiają nam problem w odczycie. W ten sposób będziemy odszyfrowywać i bardzo mozolnie odczytywać dokumenty, ale naprawdę daje to ogromną satysfakcję.

Musimy też pamiętać o tym, że im głębiej wchodzi się w przeszłość, tym zapisy mogą być mniej dokładne. Dzisiaj jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że wszystkie dane w dokumentach muszą się zgadzać co do litery. Natomiast kiedyś nie było to aż tak bardzo wymagane, można powiedzieć, że była wręcz pewnego rodzaju dowolność. Sprowadzało się to np. do tego, że aberracja nazwiska danej osoby mogła być w ciągu jej życia bardzo poważna: ktoś np. urodził się jako Kowal, ale umarł już jako Kowalczyk. Takich przypadków mamy całkiem sporo, a dopiero teraz są one na bieżąco prostowane. Co prawda świadczy to o pewnej magii XIX wieku, kiedy to tych dokumentów nikt aż tak szczegółowo nie sprawdzał, jednak przy badaniu naszych korzeni sprawia to trudność czasem nawet nie do przeskoczenia.

PAP Czy istnieją specjalne programy pomagające w opracowaniu drzew genealogicznych?

Magdalena Masłowska: Jest ich bardzo dużo, zresztą sama polecam ich stosowanie. Na początku naszej pracy tych dokumentów jest mało i jeszcze je pamiętamy. Natomiast w momencie, kiedy praca nas wciąga, to nasze poszukiwania rozszerzają się coraz bardziej i dotyczą nawet kilku tysięcy osób. Nie jesteśmy zatem w stanie wszystkiego zapamiętać. Często też się wydaje, że dokumenty dotyczą osób o tych samych imionach i nazwiskach – np. w rodzinie była tradycja dziedziczenia imion – ale są to zupełnie inne osoby. Nie mamy wobec tego wyjścia – musimy te informacje porządkować.

W programach genealogicznych dobre jest również to, że właściwie dla każdej osoby tworzymy osobną fiszkę, w której są spisane wszystkie informacje o niej, możemy również załączać dokumenty i zdjęcia, a także informacje o źródłach, z których posiadamy dane. Takie programy genealogiczne to zatem jest rzecz jak najbardziej potrzebna.

PAP: Czy w ogóle możliwe jest opracowanie drzewa zawierającego wszystkie gałęzie rodziny?

Magdalena Masłowska: Im więcej osób mamy w drzewie, tym ono wygląda lepiej, ale to się wiąże z ogromnym nakładem naszej pracy. Jest to uzależnione od dostępności materiałów, a opracowanie wszystkich gałęzi rodziny to zajęcie na całe życie, i to nie tylko jednego pokolenia.

Generalnie mówiąc o swojej rodzinie, zazwyczaj mamy na myśli rodziców, dziadków i pradziadków, czyli tzw. linię prostą. Jednak trzeba pamiętać o tym, że nasi przodkowie mieli np. rodzeństwo, w związku z czym w ciągu czterech, pięciu pokoleń drzewo potrafi się rozrosnąć nawet do kilkuset osób. Z kolei osoby, które wchodzą do rodziny, też mają swoich przodków, do których również należałoby dotrzeć, jeśli jesteśmy zainteresowani stworzeniem rozbudowanego drzewa genealogicznego.

PAP: W jaki sposób Archiwa Państwowe mogą pomóc osobom opracowującym drzewa genealogiczne swoich rodzin?

Magdalena Masłowska: Digitalizujemy nasze materiały archiwalne, które są dostępne chociażby na portalu Szukajwarchiwach.gov.pl. Tam również można samemu odnaleźć mnóstwo informacji. Można także skierować zapytanie do konkretnego archiwum, dotyczące poszukiwanych archiwaliów. Zauważamy, że takie rozwiązanie – skierowanie zapytania – jest w ostatnich latach bardzo popularne. Część z pytających nas osób robi to już od wielu lat, szukając bardzo konkretnych, detalicznych informacji. Część też dopiero zaczyna swoją przygodę z genealogią, ponieważ np. teść lub ojciec będą obchodzić okrągłe urodziny i rodzina chce zrobić prezent w postaci drzewa genealogicznego. Mamy także sporo pytań od młodzieży w wieku licealnym. W ich przypadku nasza działalność sprowadza się również do uświadomienia im tego, że historia rodziny ma dużo wspólnego z tą wielką historią, która jest zapisana w podręcznikach, i są to dwie nierozłączne rzeczy. Historia regionu wpływa przecież na historię danej rodziny. Jeżeli chociażby czyjaś rodzina pochodzi z Warszawy, to niestety nie ma szans, żeby konkretne informacje z konkretnych archiwaliów odnaleźć, ponieważ archiwa zostały w 1944 r. zniszczone.

Archiwa Państwowe prowadzą również projekt „Archiwa Rodzinne Niepodległej”. Informacje zawarte na stronie Archiwarodzinne.gov.pl można traktować jako kompendium wiedzy dla wszystkich rodzinnych archiwistów. Można tam znaleźć informacje dotyczącego chociażby tego, jak należy zadbać o rodzinne archiwum i jak te dokumenty należy porządkować, aby następne pokolenia również mogły z nich korzystać. Na stronie znajdziemy również listę punktów konsultacyjnych, gdzie nasi eksperci pozostają do dyspozycji wszystkich zainteresowanych tą tematyką.

PAP: W sytuacji pandemii koronawirusa nie możemy właściwie opuszczać naszych domów. Czy ten czas możemy jednak wykorzystać na opracowanie drzew genealogicznych? I czy w te prace można włączyć dzieci?

Magdalena Masłowska: Oczywiście. Rodzice – jako osoby bardziej doświadczone i z większą wiedzą – mogliby zająć się zdobywaniem informacji, a z kolei dzieci wprowadzałyby te dane do konkretnego programu genealogicznego. Można również podzielić pracę tak, że jeśli dziecko jest już nastolatkiem, to mogłoby też odnajdywać informacje dotyczące przodków, ale te zawarte już w konkretnej wyszukiwarce. Mogłoby je zweryfikować – czy jest to właśnie ta osoba, której poszukuje – a następnie wprowadzałoby dane do programów genealogicznych. Natomiast rodzice skupiliby się raczej na odczytywaniu dawnych rękopisów.

PAP: Jak ocenia pani popularność zainteresowania genealogią w Polsce?

Magdalena Masłowska: Obecnie to zainteresowanie jest bardzo duże. Świadectwem tego są chociażby towarzystwa genealogiczne bardzo prężnie działające na terenie całej Polski. Oczywiście to widoczne zainteresowanie przeszłością własnej rodziny jest po części wynikiem przełomu 1989 r.

Trzeba podkreślić, że do 1989 r. archiwa były instytucjami raczej zamkniętymi dla szerszego odbiorcy, w tym genealogów i amatorów-miłośników historii. Nie szukało się również własnych korzeni, bo nie było nawet takiej potrzeby. Dopiero po 1989 r. możemy zauważyć trend mówiący o tym, że warto, a nawet należy, interesować się własnymi korzeniami oraz poznawać swoją rodzinę i jej historię. Genealogia i badania historii własnej rodziny stały się dla niektórych nawet pasją na całe życie, która łączy się też z ogromną satysfakcją.

Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)