Ilekroć zdarza mi się spotkać na jakimś przyjęciu kogoś piastującego rolę kierownika, lubię zadać mu pytanie: „A pan/pani, jaką ma swoją autorską koncepcję liderowania?”. Pytanie zazwyczaj budzi konsternację, z czego można wnosić, że w Polsce – wyjąwszy wąski sektor największych korporacji – ludzie niewiele zastanawiają się nad własnym przywództwem.
Okładka magazyn DGP 5.04.2019 / DGP
Jedni zbywają więc pytanie żartem. Najlepszy, jaki usłyszałem, pochodził od byłego redaktora naczelnego dużego medium publicznego, który powiedział: „Mój leadership? To proste. Wszedłem do gabinetu i powiedziałem sekretarce, że pod żadnym pozorem ma nikogo nie łączyć”. Inna częsta reakcja to znów nerwowe chwytanie się banału: „Staram się być otwarty dla moich pracowników” albo „Może i jestem wymagający, ale wymagam również od siebie”. Jeszcze inni sądzą, że pytanie o styl przywództwa jest jakimś rodzajem perfidnej prowokacji, więc ucinają krótko: „Jestem szefem, to szefuję, wielka mi filozofia”, po czym oddalają się głęboko dotknięci.
Ron Ashkenas, Brook Manville, „Harvard Business Review. Podręcznik lidera. Wywieraj wpływ, inspiruj swoją organizację i realizuj kolejne cele”, tłum. Bożena Jóźwiak, Rebis, Poznań 2019 / DGP
Tymczasem w pytaniu o styl zarządzania nie ma żadnej prowokacji ani nawet próby oceniania kogokolwiek. Raczej ciekawość. Z zawiadowaniem zespołami ludzkimi jest przecież jak z gotowaniem albo wystąpieniami publicznymi. Jedni mają do tego większy talent, inni mniejszy. I nieczęsto los (rynek?) wyznacza do tego zadania najlepiej predystynowanych. Ale tak jak każdy może poprawić swój kulinarny repertuar lub oratorskie zdolności, tak samo menedżerskie kompetencje też da się doskonalić. A najłatwiej robić to, sięgając do szerokiego zasobu podręczników i poradników z dziedziny szefowania.
Nie będę kruszył kopii o to, czy „Podręcznik lidera” Rona Ashkenasa oraz Brooka Manvilla jest szczególnie wyjątkową pozycją. Żadnego z panów nie znałem wcześniej. Obaj mają dość typowe (by nie rzec „obłe”) życiorysy działających globalnie konsultantów i doświadczenie pracy dla korporacji w stylu JP Morgan Chase, Cisco, Merck czy GlaxoSmithKline. Mogę się tylko domyślać, że polski wydawca sięgnął po ich podręcznik dlatego, że firmuje go marka „Harvard Business Review”, czyli prestiżowego amerykańskiego periodyku, w którym swoje teksty publikowali wszyscy święci XX-wiecznego zarządzania w stylu Michaela Portera albo Petera Druckera.
Z tego nie należy oczywiście wyciągać wniosku, że jest to podręcznik zły. Przeciwnie. Przegląda się to przyjemnie – momentami rzecz jest nawet wciągająca. Przede wszystkim jednak wydaje się, że dość dobrze spełnia to, co obiecuje. Spodziewamy się narzędzia dla ludzi, których ktoś rzucił na głęboką wodę menedżerskich obowiązków, nie martwiąc się uprzednio, czy delikwent potrafi w ogóle pływać. Ewentualnie poradnika skierowanego do tych, co czują, że mogliby szefować lepiej i mają nawet pewne pomysły, ale nie bardzo wiedzą, czy to wypada i czy nie zrobią z siebie kretynów. I właśnie taki narzędziowy poradnik od Ashkenasa i Manville’a dostajemy. W tym sensie książka staje na wysokości zadania. Co nie zawsze jest regułą.
Ron Ashkenas, Brook Manville, „Harvard Business Review. Podręcznik lidera. Wywieraj wpływ, inspiruj swoją organizację i realizuj kolejne cele”, tłum. Bożena Jóźwiak, Rebis, Poznań 2019