W wydaniu książki "Otwarta rana Ameryki”, poświęconej tematyce indiańskiej, pomogli mi Apacze - powiedziała PAP Aleksandra Ziółkowska-Boehm, autorka 20 książek wydanych w Polsce i 9 opublikowanych przez amerykańskie i kanadyjskie wydawnictwa.

PAP: Niedawno w Stanach Zjednoczonych ukazała się pani książka "Untold Stories of Polish Heroes from the Second World War" - dziewiąta wydana po angielsku za oceanem w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. O czym opowiada?

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: "Untold Stories...", czyli "Nieopowiedziane historie polskich bohaterów z czasów II wojny światowej" zawiera osiem opowieści pokazujących losy Polaków "z wojną w tle" - m.in. jest to historia dyplomaty dr Tadeusza Brzezińskiego, ojca Zbigniewa, który jako konsul polski w Lipsku w latach 1931-35 pomógł wielu Żydom m.in. dając im wizy wyjazdowe; wysyłał też do Ministerstwa Pracy w Saksonii listy protestujące wobec nakazanego przez Hitlera bojkotu żydowskich sklepów. W latach 1936-37 był konsulem w Charkowie, a w 1938 r. został polskim konsulem w Montrealu. Po latach, w roku 1977 Menachem Begin przysłał Tadeuszowi Brzezińskiemu list, w którym m.in. napisał, że "Żydzi nigdy nie zapomną o nim - o wielkim przyjacielu, który niósł im pomoc w tamtych strasznych czasach".

PAP: A inni bohaterowie, których historie pani przedstawia?

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Piszę też o Marionie Andre, który po ucieczce z getta warszawskiego wziął udział w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie osiadł w Kanadzie. Nieraz wypowiadał się publicznie na temat Polski i Polaków, m.in. w 1989 r. na łamach "Globe and Mail”, wspominał, że jego matka i on przeżyli wojnę dzięki Polakom. Pokazuję postać pilota dywizjonu 303 Rudolfa Falkowskiego, który miał w życiu dwa marzenia – by zostać pilotem i pisarzem. Piszę o dwóch uczestniczkach Powstania Warszawskiego, jedna po wojnie znalazła się w USA, druga po obozie w Ravensbruck, osiadła w Warszawie. Trauma Ravensbrueck z niesłychaną mocą powróciła do niej w ostatnich latach jej życia.

Przypominam poetę Tomasza Łychowskiego, który jako dziecko był więziony na Pawiaku. Po wojnie z rodzicami znalazł się w Brazylii. W książce znalazła się też opowieść o Polakach na Wołyniu, m.in. o obecnej mieszkance Chicago Marysi Kowal z domu Sieczka, która straciła w rzezi wołyńskiej jedenastu członków rodziny. Piszę również o Wiesławie Chrzanowskim fotografiku Powstania Warszawskiego, o rodzinie Batorskich z Hajnówki, zesłanej na Syberię - ojciec zmarł tam w więzieniu, a matce z córkami udało się wydostać ze Związku Radzieckiego i dotarły aż do Meksyku. Jedna z córek, Danuta, została wybitnym profesorem historii sztuki w Teksasie.

PAP: Pisząc o dramatycznych kolejach losu Polaków w czasie wojny i po wojnie, na emigracji, chroni pani od zapomnienia prywatne ludzkie biografie nierozerwalnie związane z historycznymi wydarzeniami.

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Moje opowieści o Polakach po wojnie osiadłych na kontynencie amerykańskim w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, ale i w Brazylii oraz Argentynie dobiegają końca. Większość rozmówców - bohaterów moich książek już odeszła. Cieszę się, że dane mi było zetknąć się z nimi, a oni podzielili się ze mną swoimi doświadczeniami. Od lat 80. praktycznie po dziś prowadziłam rozmowy, nagrywałam wywiady, z wieloma osobami się zaprzyjaźniłam. To ludzie, którzy mnie zadziwili swoją postawą - pozostali szlachetnymi, pozbawionymi goryczy ludźmi, mimo tak wielu ciężkich przejść. W efekcie rozmów powstały takie książki, jak „Kanada, Kanada”, "Amerykanie z wyboru i inni", "Korzenie są polskie", "Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon", "Lepszy dzień nie przyszedł już", "Kaja od Radosława czyli historia Hubalowego Krzyża". I to prawda - były to biografie poszczególnych ludzi mocno wpisane w naszą historię.

PAP: Większość tych tytułów ukazała się za oceanem, niektóre publikowane były i tam, i tu - w kraju...

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: "Untold Stories..." jest moją, jak wspomniałam - dziewiątą wydaną w języku angielskim w Stanach Zjednoczonych książką. W Kanadzie ukazały się trzy książki; ostatnio w Montrealu – poświęcona senatorowi Stanleyowi Haidaszowi. Jego rodzice Polacy wyemigrowali do Kanady - ojciec przybył w 1911 r., matka w 1920 r., pobrali się, w domu pielęgnowali polskość. Późniejszy senator Stanley Haidasz w dzieciństwie mówił tylko po polsku. Ukończył studia medyczne i został cenionym lekarzem. Kandydował do Parlamentu Kanady. Został wybrany i w pewien sposób rozprawił się ze stereotypem, że zwyciężają tylko kandydaci brytyjskiego lub francuskiego pochodzenia. Wiele dobrego zrobił dla Polski, polskich spraw. Otrzymał odznaczenie "za zasługi dla KUL-u", przyczynił się do przyjazdu do szpitala w Zakopanem ekipy lekarzy kanadyjskich, którzy pokazali nowoczesne metody operacji kręgosłupa.

Stanley Haidasz to piękna postać, cieszę się, że jest utrwalona w książce, którą także Kanadyjczycy docenili; na okładce wydawca zamieścił m.in. wypowiedź premiera Kanady Stephena Harpera; przywódcy liberałów Michaela Ignatieffa i Arta Eggletona, burmistrza Toronto, obecnie senatora.

PAP: Pani literacki podbój Ameryki rzeczywiście zaczął się od Kanady. Jak do tego doszło?

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Pierwszą książkę po angielsku wydano mi w Kanadzie w 1984 r. Przebywałam tam wówczas na dwuipółrocznym stypendium. W tym czasie Ministerstwo Kultury Ontario ogłosiło konkurs na książkę na temat grup etnicznych. Zwyciężył Japończyk, Ukrainiec i ja. Sponsorowano moje podróże, potem tłumaczenie tekstu. Książka ukazała się pt. "Dreams and Reality. Polish Canadian Identities". Nieco później wyszły tam "The Roots Are Polish" - "Korzenie są polskie" - z moimi rozmowami m.in z. Czesławem Miłoszem, Isaakiem B. Singerem.

W Stanach ukazała się książka poświęcona Indianom amerykańskim "Open Wounds a Native American Heritage" (Otwarta rana Ameryki). Napisałam ją w pewien sposób zachęcona przez rodzinną tradycję. Otóż, mój stryj rzeźbiarz Korczak Ziółkowski, na prośbę wodzów z plemienia Dakota pod koniec lat 40. ubiegłego wieku zaczął rzeźbić w skałach Południowej Dakoty pomnik honorujący Indian - głowę wodza Crazy Horse.

Moja "indiańska" książka powstała w wyniku wielu wypraw z moim mężem Normanem m.in. do rezerwatów Montany i obu Dakot, Teksasu, Wisconsin i rozmów z Indianami. W drugim, co do wielkości, rezerwacie Pine Ridge w Południowej Dakocie spędziliśmy ponad dwa miesiące. Nawiązaliśmy bliskie znajomości, nawet przyjaźnie. Wysłuchałam wielu opowieści i wtedy zaczęłam pisać książkę. Muszę powiedzieć, że jej wydanie wsparli Apacze, a recenzje i omówienia ukazały się w indiańskich pismach. Książka ma wciąż dodruki.

PAP: Inna wydana w USA książka to znane również w Polsce "Podróże z moją kotką".

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Tak, to rzecz o podróżującej z nami kotce Suzy pt. "On the Road with Suzy. From Cat to Companion". Amerykanie lubią zwierzęta i ta książka, opublikowana przez wydawnictwo Purdue University Press, miewa się dobrze - jest wznawiana.

PAP: O ile mi wiadomo, szczególnie zależało pani, aby książki opowiadające o wojennych i powojennych losach Polaków trafiły do amerykańskich czytelników?

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: To prawda. Pragnęłam, aby kilka tytułów wydanych w języku polskim, jak np. "Kaja od Radosława czyli historia Hubalowego krzyża", "Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon", "Lepszy dzień nie przyszedł już", "Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści" ukazały się na amerykańskim rynku.

Zaczęłam od "Kai od Radosława"; - szukałam wydawcy blisko dwa lata. Najpierw odpowiedziało mi znane wydawnictwo, że, owszem chcą ją wydać, ale żebym napisała, czy to jest na pewno książka o Powstaniu w Gettcie. "Nie, jest to rzecz Powstaniu Warszawskim w 1944 r.", odpowiedziałam. "To nie będziemy mieli na to czytelników" - odpowiedział wydawca i się wycofał.

Szukałam cierpliwie, chodziłam do księgarni "Barnes and Noble" i przeglądając książki historyczne poświęcone II wojnie światowej i historii Europy Wschodniej, notowałam adresy wydawców. I tak znalazłam Lexington Books, które mi książkę "Kaia Heroine of 1944 Warsaw Rising" bardzo pięknie i starannie wydało. To samo amerykańskie wydawnictwo opublikowało moje kolejne książki o tematyce historycznej: "The Polish Experience Through World War II", "A Better Day Has Not Come", "Polish Hero Roman Rodziewicz. Fate of a Hubal Soldier in Auschwitz, Buchenwald and Postwar England". Książki mają drugie wydania - w miękkich okładkach, a "Kaja..." - kolejny dodruk.

PAP: W kontaktach z amerykańskimi wydawcami pamięta pani o Melchiorze Wańkowiczu, którego sekretarką była pani przez ostatnie półtora roku życia pisarza.

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Aby zainteresować amerykańskich wydawców moją książką "Melchior Wańkowicz: Poland’s Master of the Written Word" pisałam do nich, że Wańkowicz był i jest dla polskich czytelników taką samą postacią, jak Ernest Hemingway dla amerykańskich. Jako pisarz cieszył się ogromną popularnością, miał ciekawą biografię i bardzo wiele wydań swoich książek. Książkę przyjęto do druku prosząc, aby ją właśnie tak zarekomendowała we wstępie. Publikacja ma już tutaj drugie wydanie. Cieszę się, bo kiedy Wańkowicz wyjeżdżał w 1958 r. ze Stanów, był ostro krytykowany przez Polonię, że "jedzie do komunistów", a teraz powrócił książką na swój temat, którą zamawiają amerykańskie biblioteki.

PAP: Przyjeżdża pani do kraju na majowe Targi Książki; jakie nowe tytuły przedstawi pani czytelnikom?

Aleksandra Ziółkowska-Boehm: PIW na Targi przygotował mój tom "Wokół Wańkowicza", która zawiera wszystko, co dotąd napisałam o pisarzu w "Blisko Wańkowicza" i "Na tropach Wańkowicza" plus 150 stron uzupełnień - nowych dokumentów, materiałów, do których dotarłam m.in. w IPN, nowych badań i punktów widzenia, które wywołała 16-tomowa seria Dzieł Wszystkich Wańkowicza, jaka ukazała się w Wydawnictwie Prószyński.

Z kolei Wydawnictwo Bellona przygotowało moją nową książkę "Pisarskie delicje". To rozważania na temat literatury faktu. Zastanawiam się, czym jest oparta na faktach opowieść, a czym literacki reportaż, jak rozmawiać z bohaterami?.. W swojej praktyce pisarskiej sama doszłam do przyjęcia pewnych reguł; zawsze podkreślam wagę autoryzacji, na co uczulił mnie Singer, z którym rozmawiałam w 1985 r., kiedy przebywałam w USA jako stypendystka Fulbrighta. Opisuję to w rozdziale „Przesłanie Isaaca B. Singera".

W "Delicjach..." przytaczam też m.in. korespondencję z Jerzym Giedroyciem, z Cezarią Iljin Szymańską - bohaterką książki "Kaja od Radosława". Piszę też o tym, jak książki po ukazaniu się żyją własnym życiem, jak się niektóre wątki na nowo pojawiają, wyjaśniają po latach, wspominam o mocnych więziach, niekiedy przyjaźniach, jakie łączą pisarza z bohaterami jego opowieści. Czasami autora spotykają wypadki piękne, ale i przedziwne, otóż bohaterka książki "Kaja od Radosława" podziękowała mi za nią, zapisując miejsce w swoim grobowcu na Powązkach. Czy kiedyś autor dostał taki prezent?

Rozmawiała: Anna Bernat (PAP)

Doktor nauk humanistycznych UW Aleksandra Ziółkowska-Boehm jest polską pisarką, od 1990 r. mieszkającą w Stanach Zjednoczonych. W latach 1972-74 była asystentką i sekretarką Melchiora Wańkowicza; pisarz zadedykował jej "Karafkę La Fontaine’a" i zapisał w testamencie swoje archiwum.

Jest m.in. członkiem zarządu powstałej w 2001 r. Fundacji im. Stefana Korbońskiego w Waszyngtonie i jurorem nagrody literackiej londyńskiego Związku Pisarzy na Obczyźnie.