Życie Jana Lechonia, jednego z najwybitniejszych poetów polskich XX wieku "rozpadło się" na trzy części: przedwojenny okres warszawski, kiedy po opublikowaniu tomu "Karmazynowy poemat" w 1920 r. młodziutki autor uznany został za cudowne dziecko poezji i wkrótce stał się jedną z najpopularniejszych postaci życia literackiego Warszawy. Był też wtedy współtwórcą Skamandra i uczestnikiem szaleńczych wieczorów poetyckich w kawiarni "Pod Pikadorem", a także błyskotliwym i często ironicznym recenzentem teatralnym - głośny, zaraźliwy śmiech Lechonia, którym wybuchał podczas przedstawień, był znany w warszawskich teatrach. Później nastąpił czas służby dyplomatycznej, jaką sprawował w Paryżu od roku 1930 r., po czym przyszedł etap wojennego wychodźstwa i powojennego życia na emigracji w Stanach Zjednoczonych.
Lechoń, który "wierzył w Polskę jak w Boga", który krajobraz mazowiecki, Łazienki, Stare Miasto łączył z esencją polskości, nigdy nie powrócił do Polski. W 1991 r. sprowadzono jego prochy, które zostały pochowane na cmentarzu w Laskach.
Jan Lechoń, właściwie Leszek Serafinowicz, urodził się 13 marca 1899 r. w warszawskim pałacu Teppera na Miodowej. Ojciec jego pracował w Dyrekcji Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej i ze skromnej pensji urzędnika utrzymywał czteroosobową rodzinę (Lechoń był drugim, młodszym dzieckiem). Był wychowankiem warszawskich gimnazjów Stasica i Konopczyńskiego. Już w szkole zasłynął jako poeta; pierwszy tomik ogłosił w 13. roku życia, następny w 15. Mając niespełna 20 lat wydał dzieło życia - "Karmazynowy poemat".
"Nie chce się wierzyć, że wiersze +Piłsudski+, +Mochnacki+ powstały w tak młodocianym wieku, kiedy największym utrapieniem pisarstwa bywają błędy ortograficzne" - pisał w szkicu "O poezji Lechonia" Kazimierz Wierzyński.
Co ciekawe, "Karmazynowy poemat" – tom wierszy o Polsce i polskości, w których widziano "iście romantyczne opętanie Ojczyzną" - rozpoczyna utwór "Herostrates" ze słynną frazą: "A wiosną - niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę", nawołującą do wyzwolenia literatury z tematyki narodowej.
Po "Karmazynowym poemacie" poeta nie chciał stworzyć rzeczy mniej doskonałej. Za to dążenie do perfekcjonizmu przyszło mu zapłacić chorobą, kliniką, próbą samobójstwa. Dwa lata musiały upłynąć, aby ukazał się nowy tom Lechonia "Srebrne i czarne". To poezja refleksyjna, skupiona, mówiąca o wiecznych problemach ludzi. "Tragiczność przenika wszystko w tym zbiorze" – napisał Czesław Zgorzelski. Potem poeta milknie znowu i do poezji powraca dopiero podczas wojny.
Okres warszawski to Skamander, kawiarnia poetów "Pod Pikadorem", gdzie wystawiano m.in. pisane wspólnie przez Lechonia, Słonimskiego i Tuwima szopki polityczne, które w Sylwestra przedstawiane były Piłsudskiemu, to działalność w PEN Clubie i pracy w redakcjach „Pro Arte et Studio”, "Cyrulika Warszawskiego" i "Pamiętnika Warszawskiego". Nagradzany i wyróżniany, m.in. nagrodą Wydawców książek i Złotym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury poeta wyjeżdża do Francji w 1930 r. i pełni funkcję attache kulturalnego ambasady polskiej.
W 1940 r., uciekając przed okupującymi Francję wojskami hitlerowskimi, udał się "transatlantyckim szlakiem" do Ameryki Południowej. W Brazylii spędził pół roku zanim dotarł do swojej czwartej ojczyzny - jak żartując gorzko obliczał, dodając, że jedynie prawdziwa była Polska.
W USA Lechoń należy do elity emigracyjnej, utrzymuje kontakty z wieloma liczącymi się w świecie kultury i polityki osobistościami. Czynnie uczestniczy w organizowaniu, istniejącego po dziś, Polish Institute of Arts and Sciences w Nowym Jorku, pomyślanego jako kontynuacja Polskiej Akademii Umiejętności na obczyźnie. Dużo też pisze. Ukazują się trzy tomy "Lutnia po Bekwarku", "Aria z kuranten" i "Poezje zebrane" z cyklem Marmur i roża. Powstaje wtedy m.in. dramat "Godzina przestrogi" i powieść "Bal u senatora". Lechoń współpracuje również z Radiem Wolna Europa i Głosem Ameryki a także z "Wiadomościami" w Londynie.
Pod koniec 1949 r. poeta poinformował redaktora naczelnego londyńskich "Wiadomości" Mieczysława Grydzewskiego, że pisze "Dziennik". Do jego pisania Lechoń przystąpił jako człowiek pięćdziesięcioletni, żyjący samotnie, bez rodziny. Od dwudziestu lat przebywał poza krajem, od dziesięciu przypisany był mu los emigranta. Precyzyjnie rozgraniczał lata spędzone poza Ojczyzną, ale w jej służbie, od czasu wygnania.
Emigracja była dla Lechonia sprawą trudną, ale zasadniczą. Nieakceptowanie sytuacji, w jakiej się znalazła Polska po II wojnie światowej sprawiło, że wybrał żywot emigranta. Decyzja powzięta wbrew sercu, dla poety, który tworzył w języku polskim, była szczególnie trudna. Jednak była to dlań sprawa etyki. Był znany ze swej pryncypialności. Ci, którzy po wojnie pojechali odwiedzić kraj, unikali spotkania z Lechoniem w obawie, że im nie poda ręki. A przy tym przejmował go los emigrantów. Pisał w "Dzienniku": "Są dramaty naokoło mnie - wśród Polaków na emigracji, które mogą wejść do martyrologii narodu. Usychanie i w końcu śmierć najlepszych w nędzy i wśród tęsknoty staje się zwykłą kolejną polskiego wygnańczego życia."
"Dziennik" miał być dla poety sposobem utrzymania się w dyspozycji pisarskiej, przezwyciężenia nienaturalnej dla pisarza sytuacji odejścia od żywego obcowania z językiem. Pisał Lechoń: "Żadne Polonie, żadni uchodźcy nie mogą zastąpić tego, co czułem ilekroć przyjeżdżałem z Paryża do Warszawy: żywiołu języka, jego związku z zżyciem i nienatrętnej melodii".
W "Dzienniku" notował swoje uwagi o filozofii, literaturze, sztuce, muzyce, komentował też własną twórczość. Jego sądy zawsze były jednoznaczne. Pisał o Ameryce, Nowym Jorku, demokracji, o polskiej emigracji wojennej i powojennej.
Notatki w "Dzienniku" miały być próbą terapii. Lechoń w systematycznych zapiskach, w uporządkowaniu, w codziennie podejmowanej pracy upatrywał sposobu na opanowanie rozchwianych emocji, falujących biegunowo nastrojów. Gdy powziął zamiar, wypełnił go sumiennie. Pierwszy zapis opatrzony jest data 30 sierpnia 1949 r, ostatni został dokonany 30 maja 1956 r. na osiem dni przed śmiercią.
Trzytomowy "Dziennik" Jana Lechonia został opublikowany w Londynie jedenaście lat po tragicznej śmierci poety; 8 czerwca 1956 r. popełnił samobójstwo skacząc z ostatniego piętra Hotelu Hudson w Nowym Jorku. Ze względu na cenzurę w PRL-u "Dziennik" długie lata czekał na polską edycję; ukazał się dopiero nakładem PIW-u w 1993 r. Podobnie, aż do ostatniej chwili istnienia cenzury, nie zezwalano na publikację w kraju takich utworów Lechonia, jak "Do wielkiej osoby", "Rejtan", "Wiersz dla Warszawy", "Spowiedź wielkanocna", "Arcybiskup Cieplak". Znalazły się one dopiero w Aneksie do przygotowanego przez prof. Romana Lotha tomu "Poezji" Jana Lechonia, jaki się ukazał w 1990 r. W Bibliotece Narodowej. Wiersze te zostały dołączone tuż przed zakończeniem druku.