Kiedy 11 listopada 1918 r. podpisano rozejm kończący I wojnę światową, a w Warszawie ogłoszono powstanie niepodległej Polski, Wielkopolska wciąż pozostawała formalnie i prawnie częścią Niemiec. Nie było o niej mowy w akcie z 5 listopada 1916 r., ogłoszonym przez cesarzy niemieckiego i austro-węgierskiego, który zapowiadał utworzenie na terenach zabranych Rosji państwa polskiego, ani w żadnym innym dokumencie. W sytuacji rozejmu i uzależnienia przebiegu granic od decyzji aliantów, nowo powstała Polska nie była w stanie zbrojnie odebrać ziem zaboru pruskiego. Jedyną nadzieją dla Wielkopolan na przyłączenie do ojczyzny pozostawało korzystne rozstrzygnięcie na planowanej konferencji pokojowej w Paryżu – albo zbrojne powstanie.
Do negocjacji w sprawie przyszłych granic odrodzonej Rzeczypospolitej przygotowywał się Komitet Narodowy Polski Romana Dmowskiego. Tymczasem w Wielkopolsce narastało wrzenie. Abdykacja cesarza Wilhelma II, wybuch rewolucji listopadowej w Niemczech, rozprzężenie w armii, w której władzę zaczęły przejmować rady żołnierskie – wszystko to powodowało upadek autorytetu pruskich władz. W Środzie na wieść o powstaniu niepodległej Rzeczpospolitej 11 listopada Polacy przejęli kontrolę nad miastem, wykluczając Niemców z udziału w radach żołnierskich i robotniczych. Podobnie było w Śremie i Ostrowie, a także w Poznaniu, gdzie tego samego dnia Naczelna Rada Ludowa – najważniejsza polityczna organizacja Polaków w zaborze pruskim – mianowała nadburmistrzem Jarogniewa Drwęskiego.
W zdominowanych przez Polaków miastach Wielkopolski – a takich była zdecydowana większość – pojawiły się biało-czerwone flagi i orły. Poznań przybrał narodowe barwy 3 grudnia 1918 r., gdy do miasta zjechało niemal 1400 delegatów ze wszystkich ziem zaboru pruskiego. Utworzyli oni Polski Sejm Dzielnicowy, który zadeklarował wolę połączenia Wielkopolski, Śląska, Pomorza i Kujaw z odrodzoną ojczyzną. Zalegalizował także władzę Naczelnej Rady Ludowej i ogłosił przywrócenie języka polskiego w szkołach.
Włączona do Prus w czasie drugiego rozbioru w 1793 r. Wielkopolska miała bogatą tradycję walki o narodowe prawa – nie tylko tej cywilnej, której symbolem stały się słynne strajki szkolne we Wrześni (to właśnie zainspirowana nimi Maria Konopnicka napisała tekst „Roty”), wóz Drzymały czy skuteczna ekonomiczna rywalizacja z Niemcami. Wielkopolanie mieli też za sobą udział w czterech narodowych powstaniach – w 1794, 1806, 1846 i 1848 roku. Jedno z nich było zwycięskie. Na początku listopada 1806 roku, na wieść o zbliżających się wojskach Napoleona, poznaniacy przejęli władzę w mieście. 6 listopada, gdy do Poznania przyjechali generał Henryk Dąbrowski i Józef Wybicki, po raz pierwszy został tam publicznie odśpiewany na wolnej polskiej ziemi „Mazurek Dąbrowskiego”. 9 listopada Polacy przejęli władzę w Kaliszu, a później w Gnieźnie i kolejnych miastach. Zwycięskie powstanie wielkopolskie z 1806 roku przekonało Napoleona, że Polacy są godni mieć własne państwo.
Młodzi ludzie, którzy w listopadzie 1918 roku tworzyli w Wielkopolsce polskie organizacje samoobrony, straże i oddziały paramilitarne, doskonale znali historię sprzed 112 lat. Starsi hamowali ich, każąc czekać na rozstrzygnięcia konferencji w Paryżu. Jednak patriotyczny entuzjazm narastał.
Miasto już od kilku dni przygotowywało się na przyjęcie wielkiego Polaka. 22 grudnia Kurier Poznański zamieścił depeszę Agencji Polskiej w Lozannie, że Paderewski wyruszył z Paryża do Polski i będzie jechał przez Poznań – ludzie zaczęli dekorować okna polskimi chorągiewkami, orzełkami i hasłami. Mobilizowały się stowarzyszenia, cechy, jawne i tajne polskie organizacje. W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia „Kurier Poznański” wydał dodatek nadzwyczajny o przypłynięciu Paderewskiego i brytyjskiej misji wojskowej do Gdańska, emocje sięgnęły zenitu. Tego samego dnia wieczorem nadeszła informacja, że jego przyjazd do Poznania planowany jest na piątek 26 grudnia. Droga od dworca do najbardziej reprezentacyjnego w mieście hotelu Bazar została natychmiast udekorowana setkami flag polskich, brytyjskich, francuskich i amerykańskich. Na murach pojawiły się plakaty wzywające wszystkich mieszkańców do stawienia się na tej trasie i uroczystego powitania wielkiego rodaka i zagranicznych gości.
Ale nadchodziły też inne informacje. Wieść, że Sztab Generalny w Berlinie w depeszy wysłanej do niemieckich władz wojskowych w mieście nakazał im uniemożliwienie wizyty Paderewskiego w Poznaniu, jeszcze bardziej podgrzała nastroje. Polskie zbrojne organizacje ogłosiły stan pogotowia i wysłały swoich członków na ulice, by nie dopuścić do przemocy ze strony niemieckiej. Do miasta zaczęły ściągać oddziały Straży Ludowej z okolicznych miejscowości. O tym, że szykuje się konfrontacja, świadczył fakt, że na kilka godzin przed przyjazdem delegacji Niemcy wyłączyli w mieście światło.
Gdy o 21.10 na peron wjechał pociąg z Gdańska, Poznań przedstawiał niezwykły widok. Na dworcu i sąsiednich ulicach stał kilkudziesięciotysięczny tłum z lampionami, latarkami i pochodniami. Przedstawiciele poznańskich cechów i towarzystw przynieśli swoje sztandary. Niemieccy oficerowie, którzy mieli dostarczyć delegacji nakaz opuszczenia miasta, wycofali się, widząc, że nie mają szans.
Niech żyje Polska!
W drzwiach wagonu ukazał się Ignacy Paderewski z małżonką, z tysięcy gardeł wyrwał się okrzyk: „Niech żyje Polska!”, „Niech żyje Polski Komitet Narodowy w Paryżu!”, „Niech żyje prezydent Wilson i koalicja!”. Państwo Paderewscy, niosąc kwiaty wręczone im przez panią Seydową z córką, na czele delegacji ruszyli w stronę dworcowej bramy. Tam czekał już komitet powitalny prezydium Rady Ludowej miasta Poznania.
Po powitaniu Paderewskiego jako delegata Komitetu Narodowego Polski mistrz i jego żona zajęli miejsce w zaprzężonym w cztery konie powozie. Do kolejnych wsiedli pozostali członkowie delegacji. Zaprzęgi ruszyły powoli, przy dźwiękach orkiestr i okrzykach wiwatujących tłumów. Na czele pochodu szedł oddział Straży Ludowej i pluton Służby Straży i Bezpieczeństwa, za nimi Związek Sokołów, dalej oddział honorowy Straży Ludowej w sile 100 ludzi w mundurach i pod bronią, za powozami kolejna grupa ochrony. Owacyjnie witano brytyjskich oficerów. O godzinie 22.15 orszak dotarł do hotelu Bazar, gdzie nastąpiła kolejna seria powitań ze strony delegatów Naczelnej Rady Ludowej i polskiego prezydenta miasta, Jarogniewa Drwęskiego.
Następnie przemówienie wygłosił Ignacy Paderewski. Dziękował za wspaniałe przyjęcie mówiąc, że obiera je jako poparcie dla Komitetu Narodowego Polski, którego on sam jest jedynie symbolem. Zapewniał, że zaszczyt to dla niego tym większy, ponieważ spotyka go na wielkopolskiej ziemi, która w odpieraniu obcego nacisku oraz narodowej pracy organizacyjnej i gospodarczej była przykładem dla całej Polski. Na koniec mistrz stwierdził, że niepodległą ojczyznę można odbudować tylko wspólną pracą wszystkich, bez oglądania się na polityczne stronnictwa i podziały. Potem podobne przemówienie Paderewski wygłosił z okna hotelu do stojącego pod nim 50-tysięcznego tłumu.
Następnego dnia poznaniacy znów tłumnie ruszyli pod Bazar. Wzruszającym momentem stał się przemarsz pod hotelem pochodu 20 tys. dzieci. Każde niosło w ręku flagę biało-czerwoną lub z orłem. Przyszły ze wszystkich poznańskich parafii razem z ich proboszczami, a pochód prowadził ksiądz Kazimierz Maliński z łazarskiej parafii pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej. „Najpotężniejszy monarcha nie mógł mieć bardziej królewskiego przyjęcia” – pisał o tym pochodzie „Kurier Poznański”. Patriotyczna atmosfera narastała.
Niemcy w kontrnatarciu
Niemcy otrząsnęli się po pierwszym szoku i rozpoczęli przygotowania do kontrakcji. Na terenie ogrodu zoologicznego i koszar 6. pułku grenadierów na Jeżycach zaczęli zbierać się żołnierze i cywilni mieszkańcy. Następnie uformowali pochód i ruszyli przez miasto. W akompaniamencie antypolskich haseł i nacjonalistycznych pieśni rozpoczęło się zrywanie sztandarów i dekoracji. Niemców szczególnie drażniły flagi państw alianckich; brytyjskie, francuskie i amerykańskie, będące dla nich symbolem przegranej wojny. Zaatakowany został udekorowany nimi gmach Naczelnej Rady Ludowej, lokale wzdłuż ulic Świętego Marcina, Wiktorii i Berlińskiej oraz wiele domów prywatnych.
Tuż przed zmrokiem Niemcy ustawili przy Prezydium Policji dwa karabiny maszynowe i rozpoczęli z nich ostrzał hotelu Bazar. Celowali między innymi w okna pokoju, w którym mieszkał Ignacy Paderewski. Tego wieczoru w „Bazarze” miał odbyć się uroczysty bankiet na cześć gości. Gdy kule zaczęły wybijać szyby, dyrektor hotelu, Władysław Kontrowicz, nakazał zabarykadowanie wejścia do budynku, a państwa Paderewskich przeniósł do bezpieczniejszych pokojów na drugim piętrze od strony dziedzińca.
Wśród zebranych w Bazarze polityków, urzędników i działaczy zapanował popłoch. Starano się uspokoić Niemców, wysyłając do nich parlamentariuszy z prośbą o przerwanie ognia. Nic to jednak nie dało.
Powstanie!
Na wieść o strzelaninie pod Bazar zaczęły ściągać z całego miasta uzbrojone polskie oddziały. Pierwsza dotarła tam stuosobowa kompania wildecka Straży Ludowej pod dowództwem 32-letniego Antoniego Wysockiego. Po niej pojawiły się oddziały Polskiej Organizacji Wojskowej oraz Służby Straży i Bezpieczeństwa. Gdy na miejscu było już około 300 Polaków, rozpoczęła się wymiana ognia, a następnie zmasowany polski ostrzał w stronę Prezydium Policji. W Poznaniu rozpoczęło się powstanie.
Około godziny 17, w czasie wymiany strzałów z broniącymi Prezydium Policji niemieckimi grenadierami, ciężko ranny został 31-letni Franciszek Ratajczak. Kilka godzin później zmarł w szpitalu. Był pierwszą ofiarą powstania.
Otoczeni ze wszystkich stron Niemcy skapitulowali w nocy. Prezydium Policji zostało obsadzone przez Polaków. W ręce powstańców przeszło też muzeum, poczta, dworzec kolejowy, arsenał na Wielkich Garbarach, forty Prittwitza i Raucha, odwachy w różnych częściach miasta i prochownia przy szosie swarzędzkiej. Rozbrojone zostały zmierzające do Poznania koleją niemieckie oddziały. Do Bazaru dotarła kompania z Kórnika, która została wyznaczona na stałą załogę hotelu i przejęła zadanie osobistej ochrony Ignacego Paderewskiego.
Drugiego dnia powstania, 28 grudnia, Polacy zdobyli też poznańską Cytadelę i fort Grolmann, a oddział Franciszka Budzyńskiego i Franciszka Nogaja aresztował generałów Bocka i Schimmelpfeninga z Komendy Generalnej V Korpusu Armii.
Zarówno Naczelna Rada Ludowa, jak i zdominowane przez Niemców rady robotnicze i żołnierskie liczyły jeszcze na uspokojenie sytuacji i zaprzestanie walk. Było już jednak za późno. Rozkazy wydane przez powstańczy sztab Mieczysława Palucha i Bohdana Hulewicza dotarły do Jarocina, Kórnika, Pleszewa, Środy, Śremu, Kłecka i wielu innych miejscowości. Zbrojnym operacjom towarzyszyły działania polskich władz cywilnych; zlikwidowano pruską administrację w Gnieźnie, Wrześni, Szamotułach, Środzie Wielkopolskiej, Pniewie, Opalenicy, Buku i Trzemesznie. Uruchomionego w czasie poznańskich dni godności i wolności ciągu wydarzeń nie dało się już zatrzymać. Wielkie powstanie rozlało się na całą Wielkopolskę.