Wielka Synagoga została spalona wraz z uwięzionymi w niej ludźmi 27 czerwca 1941 roku. Zginęło - według różnych źródeł - od siedmiuset do 2 tys. osób; część zamordowano na ulicach - otaczających synagogę - dzielnic żydowskich. Działo się to dzień po utworzeniu getta w Białymstoku.
Spotkanie z referatami na temat sytuacji ludności żydowskiej na okupowanej Białostocczyźnie zorganizował miejscowy oddział IPN, we współpracy z Książnicą Podlaską.
Żywą dyskusję wywołało wystąpienie na temat przebiegu śledztwa w sprawie zbrodni w Jedwabnem. Mówił o nim prokurator pionu śledczego oddziału IPN w Białymstoku Radosław Ignatiew, który przed laty je prowadził i w 2003 roku umorzył, ponieważ nie udało się znaleźć wystarczających dowodów na udział innych osób niż te, które za tę zbrodnię skazano po wojnie.
Według ustaleń tego śledztwa, 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem grupa polskiej ludności zamordowała co najmniej 340 żydowskich sąsiadów. Większość - kobiety, mężczyźni i dzieci - została spalona żywcem w stodole. W ocenie IPN zbrodnia została dokonana z niemieckiej inspiracji (liczni przesłuchani świadkowie wskazali na przybyłych w tym dniu do Jedwabnego umundurowanych Niemców), ale - jak podawał Instytut w komunikacie o końcowych ustaleniach śledztwa, wydanym w lipcu 2002 roku - jej wykonawcami było co najmniej czterdziestu polskich mieszkańców Jedwabnego i okolic.
Mówił o tym w swoim wystąpieniu prok. Ignatiew. Poinformował, że w śledztwie przesłuchano ponad stu świadków i - choć postępowanie prawomocnie umorzono - wciąż pojawiają się osoby, które przesłuchiwane są w trybie tzw. postępowania zabezpieczającego, żeby nie utracić ewentualnych materiałów przydatnych, gdyby była potrzeba podjęcia śledztwa. "Ale na dzień dzisiejszy nie uzyskałem żadnych danych, które by zmieniały tę pierwotną ocenę sprawy" - mówił.
Pytania kierowane do niego z sali dotyczyły prawie wyłącznie udziału Polaków w zbrodni w Jedwabnem, również kwestii ekshumacji przeprowadzonej w 2001 roku (ale nie dokończonej) w ramach śledztwa. "Nie Polacy zamordowali Żydów w Jedwabnem, tylko sprawcy zamordowali pokrzywdzonych w Jedwabnem (...). Nie ma narodów morderców i narodów pokrzywdzonych" - mówił prok. Ignatiew.
Podkreślał, że nie wszyscy mieszkańcy Jedwabnego byli zamieszani w tragiczne wydarzenia, część została w domach. Zaznaczył, że z materiałów śledztwa nie wynika, by "ktoś tam kogoś pod karabinem zaganiał", czyli zmuszał sprawców do popełnienia przestępstwa. "Naprawdę, jak ktoś chciał, to został (w domu), i to są zeznania także ludzi z terenu Jedwabnego" - mówił.
Na niektóre pytania nie odpowiedział, zasłaniając się tajemnicą i zależnością służbową w prokuraturze, ale przypomniał, że akta śledztwa są w uzasadnionych przypadkach udostępniane, a na stronie internetowej IPN można znaleźć obszerne (na ponad 200 stron) postanowienie z czerwca 2003 roku, kończące śledztwo w sprawie zbrodni w Jedwabnem.
W innych wystąpieniach w czasie tej konferencji mówiono m.in. o sytuacji ludności żydowskiej pod okupacją sowiecką w regionie, represjach niemieckich wobec tej ludności w Białymstoku w 1941 roku czy pomocy udzielanej przez Polaków tej ludności w mieście.
Naczelnik Biura Edukacji Narodowej oddziału IPN w Białymstoku dr Paweł Warot ocenił, że spotkanie było udane i potrzebne. Odnosząc się do dyskusji przyznał, że najwięcej emocji budzi sprawa Jedwabnego. "Sądzę, że bardzo dobrze się stało, iż społeczeństwo mogło spotkać się z prokuratorem, który prowadził tę sprawę. Uczestnicy mogli zadawać pytania, dowiedzieć się czegoś więcej. Mogli też pokazać prokuratorowi, jak jest to ważna sprawa i jakie budzi emocje" - powiedział dziennikarzom.
Pytany o te emocje zaznaczył, że nie chce się wypowiadać w kwestiach prawnych dotyczących śledztwa. "Ja wiem jedno, że historia nigdy się nie kończy, kwerenda trwa cały czas. Wiem też, że Polacy ratowali Żydów w czasie II wojny światowej, Żydzi żyli na terenach Polski od stuleci i Polska (...) była tym ich domem, gdzie nikt ich nie mordował (...). Poczekajmy, jeszcze zobaczmy, co pokaże historia" - dodał dr Warot.