„Echo” traktuje o nie-miejscach Wołynia. Ale takich przestrzeni opróżnionych z ludzi i pamięci jest oczywiście więcej – i nadal są blisko nas. Las zarósł łemkowskie wsie w Beskidzie Niskim i niemieckie osady na sudeckich zboczach, po lubelskim getcie została praktycznie tylko stara studnia. Znacznie młodsze lasy porastają wyrżnięte muzułmańskie wioski w Bośni i – dla odmiany – niegdysiejsze serbskie osiedla w chorwackiej Krajinie. Rzadko kiedy jednak pejzaż ma tak toksyczne właściwości jak ten sfotografowany przez Rigamontiego. Tamtejszy czas nie leczy ran, ale wydaje się trucizną.
„Echo” traktuje o nie-miejscach Wołynia. Ale takich przestrzeni opróżnionych z ludzi i pamięci jest oczywiście więcej – i nadal są blisko nas. Las zarósł łemkowskie wsie w Beskidzie Niskim i niemieckie osady na sudeckich zboczach, po lubelskim getcie została praktycznie tylko stara studnia. Znacznie młodsze lasy porastają wyrżnięte muzułmańskie wioski w Bośni i – dla odmiany – niegdysiejsze serbskie osiedla w chorwackiej Krajinie. Rzadko kiedy jednak pejzaż ma tak toksyczne właściwości jak ten sfotografowany przez Rigamontiego. Tamtejszy czas nie leczy ran, ale wydaje się trucizną.
Powiązane
Reklama
Reklama