W ubiegłym roku Polska była gościem honorowym wydarzenia, co - jak zaznaczyła w rozmowie z polskimi mediami Izabela Kaluta z Instytutu Książki - przełożyło się na szereg umów na przekład polskich pisarzy na język angielski.
"Mamy biografię Czesława Miłosza autorstwa Franaszka (...), tłumaczenie +Narkotyków+ Witkacego; bardzo niedługo ukaże się +Lala+ Jacka Dehnela w wydawnictwie One World" - wyliczała. Dodała, że "ciekawym wydarzeniem będzie też nowy przekład +Pana Tadeusza+, który robi Bill Johnston".
Według Kaluty w tym roku Polskę na targach reprezentuje podobna liczba wydawców jak rok temu. Jest ich jednak o wiele więcej niż we wcześniejszych latach, co świadczy o rosnącym zainteresowaniu wykorzystywaniem potencjału polskiego rynku wydawniczego poza granicami kraju.
Jak dodała, wśród największych polskich hitów niezmiennie są książki dla dzieci, w szczególności wydawnictwa Dwie Siostry, które na niedawnych targach w Bolonii zostało uznane za najlepszego europejskiego wydawcę książek dziecięcych roku. Słynne "Mapy" Aleksandry i Daniela Mizielińskich nadal są wśród najlepiej sprzedających się i najczęściej tłumaczonych polskich książek.
Kaluta powiedziała też, że dla Brytyjczyków wielkim odkryciem ubiegłego roku stała się Olga Tokarczuk, której powieść "Bieguni" w tłumaczeniu Jennifer Croft została nominowana do międzynarodowej nagrody Bookera. Jak ujawniła, trwają przygotowania do wydania kolejnych książek Tokarczuk: "Prowadź swój pług przez kości umarłych" i "Ksiąg Jakubowych".
Pisarz i tłumacz Marek Kazmierski przestrzegał jednak przed nadmiernym optymizmem, zaznaczając, że wciąż niewielu polskich autorów zdobywa uznanie i regularne kontrakty poza granicami kraju.
"Bardzo chciałbym, żeby polscy artyści (...) nie byli promowani tylko pod hasłem polskie jabłka i polska flaga, ale po prostu czuli się pewni siebie jako członkowie międzynarodowej społeczności" - tłumaczył. Według niego obecne sposoby promocji autorów i wsparcia tłumaczy są wciąż niewystarczające.
Jego zdaniem problemem jest to, że "książki są traktowane jak święte krowy, które mają wartość samą w sobie". Powinniśmy "myśleć o literaturze jako czymś fantastycznie ważnym i radosnym", lecz także jako "produkcie, który trzeba nie tylko wyprodukować, ale (...) dystrybuować i promować efektywnie" - ocenił Kazmierski.
Wiąże on jednak duże nadzieje z młodszym pokoleniem autorów i tłumaczy, którzy jego zdaniem podchodzą do działania w bardziej profesjonalny sposób.
"Tłumacząc Jakuba Żulczyka, kawałki Magdaleny Parys czy Doroty Masłowskiej mam poczucie, że to jest przyszłość światowej kultury, literatury, a nie tylko cepeliada czy coś, co Polonia może kupi, w małej ilości - i bardzo mnie to cieszy" - powiedział.
Brytyjski rynek wydawniczy jest jednym z największych na świecie. Według badania Nielsen Book Research z 2016 roku Brytyjczycy kupują ok. 360 milionów książek rocznie (wydań papierowych i cyfrowych łącznie) o wartości 2,4 miliarda funtów. Szacunki wskazują, że zaledwie 4 proc. z tych książek to tłumaczenia z języków obcych.
"Konkurencja jest niezwykle ciężka, ale właśnie londyńskie targi książki pozwalają wydawcom i pisarzom, aby stali się lepiej znani i sprzedali prawa do tłumaczeń. (...) Londyn jest obok Nowego Jorku jedną z kreatywnych i wydawniczych stolic świata, więc jest absolutnie właściwe mówienie, że to miejsce, w którym trzeba być" - tłumaczył w rozmowie z PAP przedstawiciel organizatorów Steven Williams.
Targi potrwają do czwartku. W wydarzeniu bierze udział 1,5 tys. wystawców z ponad 60 krajów, a organizatorzy szacują, że hale wystawowe odwiedzi ponad 25 tys. osób. Tegorocznymi gośćmi honorowymi są obchodzące stulecie niepodległości kraje bałtyckie: Litwa, Łotwa i Estonia.