Grzegorz Bral, reżyser, prezes Stowarzyszenia Kultury Teatralnej „Pieśń Kozła”, twórca Brave Festival i Brave Kids:
- Wszystko zaczęło się w 2006 roku od mojej pracy z dziesięciorgiem dzieci ulicy z Katmandu w Nepalu. Po zakończeniu projektu zastanawiałem się, co zrobić z tym doświadczeniem. Wtedy dr Akong Tulku Rinpocze, tybetański lama, mistrz medytacji i lekarz, który przez ponad trzydzieści lat wracał do tybetańskiej części Chin budować szkoły, kliniki i odbudowywać klasztory dla bezdomnych, osieroconych i potrzebujących, powiedział mi: zacznij zaprzyjaźniać dzieci z różnych krajów świata. Zabrzmiało to tak lekko, że na początku nie zdałem sobie sprawy z mocy tego projektu. Miałem stworzyć platformę spotkań, a okazało się, że właśnie to proste zadanie stanie się projektem, który daje efekty na całym świecie. Kiedy po paru latach widzę ponad 200 rodzin goszczących, dzieciaki z 20 krajów na scenie we Wrocławiu, wiem że było warto. Im wcześniej damy dzieciom możliwość poznawania siebie nawzajem, tym lepiej dla przyszłości świata. Brave od samego początku był tak pomyślany. Bez żadnych fajerwerków ideologicznych, a po to, by po prostu zaprzyjaźniać dzieciaki ze sobą. Ten projekt pokazuje dzieciom, że mimo pozornych różnic, tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami. Dzieci często nie rozumieją się na poziomie werbalnym, ale odczytują na innym poziomie i na tym chcemy budować więź. To jest istota projektu. Nie naprawimy całego świata, ale na poziomie indywidualnych życiorysów dzieją się za sprawą Brave Kids rzeczy wspaniałe. Po powrocie do swoich krajów te dzieci stają się liderami dobrego uczynku. Jako siłę tego projektu, a nie słabość, wykorzystujemy różnorodność kulturową. Chcemy zaprzyjaźniać dzieci z całego świata, z nadzieją, że gdy one dorosną, będą miały w pamięci, że tzw. inni są wyssani z palca. „Inni” nie istnieją.
Co słychać u Brave Kids?
Rosną! Każdego roku coraz więcej dzieci bierze udział w naszym projekcie, coraz więcej jest rodzin goszczących, przyłączają się kolejne miasta i kraje. W tym roku w Brave Kids włączyło się sześć polskich miast oraz Koszyce na Słowacji. Jest też Gruzja, ale tam na razie organizujemy tylko pierwszy etap i w innym terminie. 18 sierpnia w regionie Samcche-Dżawachetia spotkają się uczestnicy z sześciu grup artystycznych z różnych stron świata, w tym dwie z Polski. Co roku dołączają do nas kolejne kraje. Mamy już partnerski projekt z Ukrainą i Rumunią, ale trzeba pamiętać, że przyłączenie nowego miasta czy kraju do Brave Kids czasem trwa rok, czasem dłużej. Wiele zależy od możliwości organizacyjnych partnera, dobrych chęci jest pod dostatkiem.
W Polsce od początku projekt realizowany jest w dwóch etapach.
Tak, przez dwa pierwsze tygodnie dzieci mieszkają u rodzin goszczących, ciesząc się prawdziwym życiem familijnym. W tym czasie uczestniczą też w warsztatach artystycznych i w mniejszych grupach przygotowują pokazy, które wieńczą pierwszy etap projektu. W drugim etapie, dzieci spędzają wspólnie czas w jednym ośrodku (w tym roku były to Oborniki Śląskie), gdzie wspólnie przygotowują pokaz finałowy. We Wrocławiu był on prezentowany 10 lipca na scenie Teatru Polskiego. W każdym lokalnym środowisku Brave Kids może być realizowany nieco inaczej, ale zawsze bazuje na naszym know how. Staramy się nie usztywniać, bo projekt dotyczy dzieci, a te jak zawsze są otwarte i bardzo kreatywne, a przede wszystkim szukające przyjaźni. O to właśnie w tym programie chodzi. Zależy nam, by gościć zespoły związane w swojej działalności z szeroko rozumianą pracą społeczną i które w szczególny sposób troszczą się o dzieci. My, jako organizatorzy, dajemy przestrzeń, a sztuka jest narzędziem, które pozwala dzieciom być ze sobą i szczerze się zaprzyjaźnić. To liczy się najbardziej.
I działanie przez sztukę wystarcza, by dzieci z Jakucji, Iranu, Brazylii czy Polski bez problemu porozumiały się? Często nie znają języków, które by im w tym pomogły.
Dla nas bardzo ważne jest, by w jednym miejscu spotkać ze sobą dzieci z tak wielu zakątków , bo pozwala to pokazać im inny, bardziej panoramiczny obraz świata, a także pokazuje, że dzieci mają naturalną, szczerą ciekawość poznawać odmienność swoich nowych przyjaciół. Nam nie chodzi o egzotykę! Chcemy dzielić się gościnnością a jak się okazuje w praktyce, potrzeba dzielenia się jest nieprawdopodobna. I to nie tylko tu i teraz. Mieliśmy w tym roku chłopca z Kenii, któremu stłukły się okulary. Rodzina goszcząca sprawiła mu nowe szkła wiedząc, że byłby to problem dla jego opiekunów. Inny uczestnik skręcił nogę. Na potrzebne kule i ortezę nie trzeba było długo czekać. Jak powiedziała pewna dziewczynka z brazylijskiej grupy: myślałam, że dzieci z innych krajów inaczej okazują emocje, bo przecież inaczej mówią, a okazuje się, że mamy je takie same. Dzieci mają dużo otwartości ,są siebie ciekawe, a gdy mogą razem tworzyć, to po początkowej nieśmiałości uzewnętrznia się już tylko radość bycia ze sobą i wspólnego działania. To ciekawe obserwować, jak profesjonalne zespoły, bo i takie tu mamy, stykają się z tymi, dla których sztuka jest przede wszystkim radością bycia razem, śpiewania, tańczenia i innej artystycznej działalności. One nie potrzebują słów, by pokazać kroki narodowego tańca i nauczyć go innych.
Zasada „dzieci uczą dzieci”?
Tak, bo pozwala im poczuć, jak wiele potrafią. Często widać jak z nieśmiałych dzieci, przemieniają się w małych liderów. W finałowym spektaklu 10-letnia dziewczynka miała za zadanie poprowadzić chór złożony z ponad dwudziestu starszych od niej dzieciaków, w rytmie, który ona nadawała. Wyszła przed nie i doskonale sobie z zadaniem poradziła; sprawnie dyrygowała zespołem, a pozostali uważnie jej słuchali. To ogromnie ważne, że dzieci mają okazję spróbować czegoś, na co może dotąd nie miały okazji, może ich nikt nie zachęcił. Pamiętajmy, że one przyjeżdżają często z bardzo trudnych warunków, z marginalizowanych środowisk, niepełnych rodzin, domów dziecka, ale próbują coś zmieniać. W Brave Kids nie chodzi o wysoką jakość artystyczną, mistrzostwo, ale o wymienienie się tym, co uczestnicy potrafią robić i o bycie razem. Trudno byłoby oczekiwać , że po kilku dniach zobaczymy spektakl o doszlifowanym układzie choreograficznym, i nie takie jest założenie tego projektu.
A nie odczuwają presji pokazu finałowego ?
Ja bym tego nie nazwała presją, ale raczej oczekiwaniem na kulminację. Dzieci wiedzą, że to co budują zmierza do momentu, kiedy na scenie będzie można pokazać efekty. Skrzydeł dodaje im świadomość, że to one są za nie odpowiedzialne. Każde dziecko ma swoją rolę, każdy element choreografii zależy od jednego ze 129 dzieci na scenie, a to daje im poczucie, że są ważne i mają do wykonania specjalne zadanie.
Uczą się, że mogą być autorytetem dla kogoś, że mają talent?
Tak, ale też, że pracują w zespole. Tu nie ma mowy o „podkręcaniu” solistów; nie to jest najważniejsze. Przede wszystkim uczymy, że to gra zespołowa, że tworzymy całość i działamy wspólnie. Dajemy dzieciom przestrzeń, żeby się wypowiedziały i były razem, a sztuka jest tu narzędziem, które na to pozwala.
Kim są instruktorzy, którzy pracują z dziećmi? Artystami, pedagogami?
Wszystkim po trochę. Mamy grupę artystów z doświadczeniem w pracy z dziećmi, która od lat nam towarzyszy; niektórzy mają dodatkowo przygotowanie pedagogiczne. I mają coś jeszcze: ogromną empatię i nakierowaną na dzieci uwagę. Ich metoda jest bardzo prosta: prowadzą dzieci, a sami się wycofują. Zagrzewają do pracy, ale pozwalają być samodzielnymi. To daje wspaniałe i zaskakujące efekty. Czasem naprawdę się zastanawiam, jak oni to robią, że dzień przed wielkim finałem po raz pierwszy próbują całą godzinną choreografię, a na spektaklu wszystko doskonale współgra!
Nie macie potrzeby konsultować swoich działań np. z psychologami, pedagogami?
Cały czas się rozwijamy i uczymy, zarówno od dzieci jak i od ich opiekunów, którzy pracują z nimi na co dzień. To niesamowici ludzie, którzy zbierają dzieciaki z ulicy, są pedagogami w domach dziecka, świetlicach środowiskowych, prowadzą zajęcia pozaszkolne . Mają z dziećmi doskonały kontakt i wiedzą jak wpływać na ich rozwój. Inspirują nas również rodziny goszczące dzieciaki, które stają się im niewiarygodnie bliskie w tak krótkim czasie. Urósł nam też nowy projekt, Brave Youth. Należą do niego „eks-bravekidsy”, dziś młodzi, pełnoletni, zaangażowani w działalność prospołeczną liderzy, uczący tego, czego uczyli się sami kilka lat temu. Ważne żeby byli inspiracją dla dzieci, aby te czuły, że są słuchane i rozumiały priorytety. Dzieci mówią nam, że chcą pomagać, że chcą coś robić dla innych jak wolontariusze Brave Kids, podchwytują tę ideę. Ale psychologa też mamy (śmiech- red.). Jedna z mam goszczących jest psychologiem, więc zapewnia szybkie konsultacje, głównie w zakresie prezentów dla dzieci (śmiech – red.). Rodziny chcą nieba przychylić dzieciom, ale my je przestrzegamy , by nie robić drogich upominków. Malutki złoty łańcuszek będzie cudnym prezentem tu i teraz, ale potem może być przyczyną kłopotów. Na przykład zerwany z szyi dziecka może zrobić dużo szkody. Zachęcamy więc, że prezenty sentymentalne, np. zdjęcia z rodziną czy seria filmików, do których dzieci mogą wracać albo plakatów, na których są wszyscy uczestnicy edycji Brave Kids, są o wiele cenniejsze.
Dzieci podczas Brave Kids spędzają cztery wspaniałe tygodnie. A potem muszą wrócić do swoich krajów, do smutnej często rzeczywistości. Nie ma żalu, frustracji?
Czasem tak bywa, ale staramy się pokierować dziećmi w taki sposób, by miały poczucie, że ten przyjazd jest po coś. Na przykład po to, by zrozumieć, że warto się uczyć, bo dzięki temu będą mogli sami wpływać na swoje przyszłe życie. Że warto pomagać, robić coś dobrego dla innych. Po tym doświadczeniu sami widzą, że na całym świecie mogą mieć kumpli, a wzajemny szacunek i życzliwość to podstawa przyjaznych relacji. Staramy się aby na Brave Kids dzieci były najważniejsze, a to one niejednokrotnie już mówiły nam, że to czego tu doświadczyły, było przełomem w ich życiu.