Mało kto wierzył, że jest Polką, bo kiedy się urodziła i rozpoczynała karierę, Polski nie było na mapie świata. Była kobietą odważną, otwartą, dobrze wiedzącą czego chce. I pewnie nie tylko za sprawą jej osiągnięć artystycznych i miejsca, jakie zajęła w kulturze europejskiej i światowej, ale i dzięki przymiotom charakteru, Sembrich-Kochańska i współcześnie, w XXI wieku, wydaje się być wybitną osobowością.
Śpiewaczka przyszła na świat na Podolu w miasteczku Bolechów, które liczyło wówczas blisko siedem tysięcy mieszkańców: Polaków, Żydów, Rusinów i kolonistów niemieckich. Dzieciństwo i młodość spędziła w Galicji Wschodniej - jak zaznacza autorka książki Małgorzata Komorowska - w zapadłych kątach monarchii austro-węgierskiej. Po tych „kątach” miastach, miasteczkach, domach i dworach kresowych jeździła z ojcem Kazimierzem Kochańskim, który miał „ogromny pociąg do muzyki” i już jako młody człowiek grał w orkiestrze pułkowej, po czym został organistą w Bolechowie. I stamtąd właśnie wyruszał z córką na wędrówki muzyczne, z których starał się utrzymać rodzinę, a także kształcić utalentowaną córkę. Niekiedy krytym wozem wraz z żoną i dziećmi objeżdżał okolicę; udzielał lekcji, muzykował po dworach. A Marcella popisywała się śpiewem.
W wieku jedenastu lat miała już solowe występy – na fortepianie grywała Liszta i Thalberga. Mając lat dwanaście wstąpiła do Konserwatorium Galicyjskiego Towarzystwa Muzycznego we Lwowie; do swej klasy przyjął ja Wilhelm Stengel, absolwent Konserwatorium w Lipsku.
Nie mogłaby jednak dalej kształcić się, gdyby nie pomoc życzliwych, wierzących w jej talent ludzi, takich jak Jan Radwan Janowicz czy – po śmierci ojca – zamożna lwowska rodzina Zellingerów, która przyjęła ja pod swój dach i łożyła na edukację muzyczną. Marcella Kochańska, zwana wtedy po prostu Marcelą, przyjmowała wiele propozycji zarobkowych: grała na skrzypcach, śpiewała w chórach w lwowskim teatrze, w karnawale grywała do tańca, a także w bogatszych domach lwowskich. Utrzymywała matkę i brata.
Wkrótce miała wyjechać do Wiednia. Siedemnastoletnia Marcella Kochańska opuściła Lwów we wrześniu 1875 roku. Towarzyszył jej Wilhelm Stengel, absolwent konserwatorium w Lipsku. „Nigdy nie wątpiła w swoją wspaniałą przyszłość. Po jedenastu latach przyjedzie tu na występy będąc już sławna i bogatą artystką, witaną jak królowa. Odwiedzi jeszcze Lwów dwukrotnie” – pisze autorka.
Nastąpiły studia we Wiedniu i Mediolanie. „Ostro wzięła się do pracy. Ćwiczyła głos po trzy godziny dziennie, śpiewając wedle zaleceń profesora z kawałkiem drewna w ustach, aby prawidłowo je otwierać”. Grę na fortepianie ćwiczyła po pięć godzin dziennie. Chciała zostać pianistką. Na wybór kariery śpiewaczej podobno wpłynął Liszt i częste wizyty w wiedeńskiej operze.
Potem pobierała lekcje u Lampertiego w Mediolanie. Stengel znalazł kolejnego protektora – hrabiego Alfreda Potockiego. „Marcella przyrzekła sobie, że jeśli Bóg pozwoli, odda kiedyś wszystkie pieniądze, jakie dostawała z Polski. W marcu 1877 r. podpisała pierwszy w życiu kontrakt i jeszcze tej samej wiosny wystąpiła w mediolańskiej La Scali, śpiewając arię Elwiry z „Purytanów”. W maju popłynęła do Aten na serie występów. Rozpoczęła się wielka światowa kariera Marcelli Sembrich-Kochańskiej.
Wyznaczały ją występy na najważniejszych scenach operowych świata: w Wiedniu, Mediolanie, Dreźnie, Londynie, Petersburgu, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
Książka o tej wybitnej śpiewaczce powstała na podstawie materiałów, dokumentów odnalezionych w archiwach europejskich, amerykańskich, kanadyjskich, archiwach rodzinnych i korespondencji. Powstaje wrażenie, że nie ma chyba ani jednego afisza operowego, zaproszenia na koncert, programu czy zapisów repertuaru operowego, oratoryjnego i pieśniowego wykonywanego i nagrywanego przez Sembrich-Kochańska, którego nie wzięłaby pod uwagę autorka książki. Z jednej strony jest to solenna praca naukowa, z drugiej niemal porywająca powieść.
Ta książka - album, będąca w zasadzie monografią Sembrich-Kochańskiej, jest też niemal epicką opowieścią o świecie przełomu wieków XIX i XX, o ścieraniu się epok, wielkich zmianach cywilizacyjnych, społecznych, o kulturze i życiu artystycznym i artystach tamtych czasów. Świat, w którym upłynęło życie Sembrich-Kochańskiej nie istnieje, jej rodzinną Galicję starła z mapy I wojna światowa, a potem dzieła zniszczenia kraju i ludzi dopełniła II wojna światowa, której już nie dożyła.
Była artystką, która - jak pisze Małgorzata Komorowska przywołując Hermanna Hessego – dostała się między dwie epoki, dwa style; niektórzy tracą wtedy poczucie bezpieczeństwa i niewinność. Sembrich przeciwnie, bez lęku stawiała czoło losowi, była zaciekawiona, niekiedy rozbawiona nowym stylem, nowym wiekiem, nowym życiem. Ta XIX-wieczna dama była bardzo inteligentna i z natury nowoczesna. I tak jak w 1883 r. zaśpiewała w Nowym Jorku w Metropolitan Opera ”Łucję z Lammermoor”, tak mogłaby i teraz, w XXI wieku, tam wystąpić. Nic dziwnego, że i współcześnie istnieje zainteresowanie jej twórczością i postacią, czego najlepszym dowodem jest praca, która obok rzetelności naukowej, bogatej ikonografii ma w sobie wielką urodę literacką.
Autorka Małgorzata Komorowska jest badaczką dziejów polskiej kultury muzycznej, życia operowego i biografii artystów. Jej książki to m.in. „Szymanowski w teatrze”, ”Kronika teatrów muzycznych PRL”, „Za kurtyną lat”, „Polskie teatry operowe i operetkowe”, „Uwikłana w historie. Opera w Teatrze Wielkim w Warszawie”.
Autorem koncepcji i opracowania graficznego jest Juliusz Multarzyński, artysta fotografik, menedżer kultury, twórca portalu internetowego Maestro, poświęconego operze, baletowi i muzyce poważnej oraz fotografii, dokumentującej życie muzyczne.
Książkę „Marcella Sembrich-Kochańska. Artystka świata” Małgorzaty Komorowskiej i Juliusza, dofinansowaną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Multarzyńskiego opublikowała Agencja Reklamowa MULTART, Warszawa.
Anna Bernat