Gdy komisarz Gordon trafia do więzienia za spowodowanie katastrofy, w której śmierć poniosło ponad sto osób, Batman traci swojego największego sprzymierzeńca w policji Gotham. A właśnie wtedy rozpoczynają się w mieście gangsterskie porachunki, Gordona zastępuje skorumpowany gliniarz, a Mroczny Rycerz musi się zmierzyć z narastającą falą przemocy. I nic nie wskazuje na to, by miał odnieść sukces.

Dziennik Gazeta Prawna
ŚWIAT NARYSOWANY
„Wieczny Batman” przypomina współczesną odpowiedź na sagę „Knightfall” (w Polsce publikowaną w zeszytach wydawanych przez TM-Semic), która wstrząsnęła światem Mrocznego Rycerza w latach 90. Mamy więc przestępcę, który chce przejąć kontrolę nad Gotham (wtedy Bane, dziś Rzymianin), mamy spiętrzenie aktów przemocy (wtedy ucieczka zbrodniarzy ze szpitala Arkham, teraz wyniszczająca wojna gangów), mamy wreszcie spisek, który ma doprowadzić do ostatecznego upadku Batmana. W każdym rozdziale opowieści pojawiają się kolejne osoby dramatu, wrogowie i sprzymierzeńcy, a cała historia – choć przyświeca jej jakiś nadrzędny cel – przypomina niepowstrzymany korowód krótszych i dłuższych epizodów. Niektóre są fascynujące, kilka naprawdę błyskotliwych, inne wyjątkowo bezbarwne; układają się przy tym w gatunkowy miszmasz: od czarnego kryminału poprzez kipiącą adrenaliną akcję po wątki nadprzyrodzone, jakby scenarzyści chcieli w jednej serii upchnąć jak najwięcej wątków charakterystycznych dla komiksów o Batmanie.
Efekt nie zachwyca: trudno albumowi odmówić rozrywkowej wartości, ale nie wiąże się z nią nic więcej. Dynamiczna fabuła i graficzne efekciarstwo dość skutecznie maskują intelektualne mielizny, ale lektura zostawia spory niedosyt. Komiksowy fast food, co zresztą można powiedzieć o większości albumów sygnowanych hasłem „Nowe DC Comics”.
Wieczny Batman, tom 1 | scenariusz i ilustracje: różni artyści | przeł. Marek Starosta | Egmont Polska 2016