Autorka biografii największej diwy ubiegłego stulecia kilkakrotnie wspomni, że Callas nie miała może najdoskonalszego głosu z możliwych, ale jak nikt potrafiła wydobywać z niego emocje, które tak silnie oddziaływały na publiczność. To intuicja, jakiś tajemniczy szósty zmysł i katorżnicza praca uczyniły z niej primadonnę tej miary.

Caruso, Titta Ruffo i Ponselle (...) wszyscy oni byli bez mała cudem (...) nie mieli jednak geniuszu Callas, nie rzucili tak naprawdę nowego światła na swoją sztukę. Callas nie była cudem. Ona także została szczodrze obdarowana przez naturę, ale te boskie dary otrzymała w postaci surowej. Do wszystkiego musiała dochodzić przez ciężką pracę” – przekonywał Tullio Serafin, dyrygent i mentor młodej Marii Callas. Autorka biografii największej diwy ubiegłego stulecia kilkakrotnie wspomni, że Callas nie miała może najdoskonalszego głosu z możliwych, ale jak nikt potrafiła wydobywać z niego emocje, które tak silnie oddziaływały na publiczność. To intuicja, jakiś tajemniczy szósty zmysł i katorżnicza praca uczyniły z niej primadonnę tej miary.
Historia życia Marii Callas w wydaniu Anne Edwards staje się opowieścią o chorobliwej wręcz ambicji i wyniszczających relacjach artystki z najbliższymi jej ludźmi. Najważniejsza miała być matka. Evangelia Callas była kobietą skrajnie egocentryczną, piekielnie apodyktyczną i ślepą na emocje innych. Gdy na krótko przed wojną opuściła męża, zabierając urodzoną w Stanach Marię i jej starszą siostrę do rodzinnej Grecji, szybko zaczęła myśleć, w jaki sposób córki mogą zapewnić jej dostatnie życie. Bez trudu dostrzegła talent wokalny Marii. Od tego momentu skończyło się dzieciństwo przyszłej artystki – matka poddawała ją morderczej musztrze, kazała ćwiczyć od rana do nocy, nie zważając na to, że nieodpowiednie ćwiczenia mogły poważnie uszkodzić głos dziewczynki.
Gdy oglądamy dziś zdjęcia przepięknej Callas w imponujących kreacjach najlepszych projektantów, trudno wyobrazić sobie zahukaną dziewczynę z nadwagą, jaką była na początku kariery. Edwards przekonuje, że zawsze były dwie Marie: charyzmatyczna diwa, która wprawiała słuchaczy w zachwyt, i niepewna siebie dziewczyna, rozpaczliwie pragnąca akceptacji. Książka Anne Edwars prowadzi do smutnej konstatacji, że ani wielki talent, ani osiągnięte cele, ani wielka fortuna nie chronią nikogo przed nieszczęściem.
Callas na scenie była królową, w dorosłym życiu – uległą kochanką Arystotelesa Onassisa, skłonną brać za dobrą monetę najmniejszy gest miłości. Historia osobliwego romansu dwojga najsłynniejszych Greków swoich czasów stanowi jeden z głównych wątków książki. Ale fascynujący jest również finał, w którym Edwards odsłania kulisy tajemniczej śmierci Callas.
Maria Callas. Primadonna stulecia | Anne Edwards | przeł. Mieczysław Godyń | Znak 2015