Określenie „posh” odzyskuje dzięki serialowi "Downton Abbey" swoje właściwe znaczenie – śledząc losy rodziny Crawleyów, mamy do czynienia z prawdziwą wyniosłością, dumą, elegancją i dostojnością, którą dostało się z urodzeniem. A jednocześnie obserwujemy najwyższe formy stwarzania pozorów, salonowe gry pierwszej klasy, pozoranctwo, ale dla równowagi również próby niszczenia hipokryzji.

To czasy, w jakich kobiety zabiegają o prawo do głosowania, a mężczyźni, starając się o rękę panny, zaczynają od pozyskania przychylności jej rodziców. Rzecz dzieje się w pierwszej połowie ubiegłego wieku w jednym z pałaców, jakie i dziś stoją na angielskich wzgórzach. Jest wystarczająco duży, by prócz trzech pokoleń rodziny pomieścić kilkunastoosobową służbę. I wystarczająco cenny, żeby bohaterowie tej historii walczyli o prawo do dziedziczenia posiadłości tak samo mocno jak o relacje z najbliższymi.

Wśród państwa trwają targi dotyczące tego, kto odziedziczy Downton Abbey, którą z trzech córek uda się najlepiej wydać za mąż. A wśród służby nic bardziej skomplikowanego: walka o bycie jak najwyżej. Seniorkę rodu po mistrzowsku gra Maggie Smith, lśnią Michelle Dockery jako Mary i Hugh Bonneville jako Robert Crawley, a służba właściwie w całości jest doskonałym zespołem ról drugoplanowych. W końcu najważniejsza cecha tego serialu to klasa. Dotyczy ona i najdrobniejszych elementów (scenografii, kostiumów), i spraw najważniejszych, takich jak aktorstwo oraz scenariusz. Z tej klasy nie chcą rezygnować Brytyjczycy: premierę czwartego sezonu w ubiegłą niedzielę w Wielkiej Brytanii obejrzało 9,5 miliona widzów.

Downton Abbey | sezon 1 | dystrybucja: TiM FilmStudio | Recenzja: Marta Strzelecka | Ocena: 5 / 6