Łączący fascynację gitarową, wyspiarską tradycję muzyczną z tanecznym klimatem Franz Ferdinand powracają z najnowszym krążkiem "Right Thoughts, Right Words, Right Action".

Energetyczne melodie, dobre teksty i staroświeckie, taneczne brzmienie podane w nowoczesnym sosie. Pochwalili się tym na debiucie „Franz Ferdinand” z 2004 roku i wciąż zarażają, na czwartym krążku „Right Thoughts, Right Words, Right Action”. Długo trzeba było czekać na tę płytę, bo aż cztery lata, ale było warto. W Polsce duży jej fragment mogliśmy usłyszeć jako pierwsi, bo kwartet z Glasgow występem na ostatnim krakowskim Coke Live Festival otwierał trasę promującą najnowszą płytę. Piosenki się publice spodobały i po pierwszym przesłuchaniu „Right Thoughts, Right Words, Right Action” nie ma się co dziwić.

Już na początku płyty Franz Ferdinand serwuje trzy hitowe petardy w postaci „Right Action”, „Evil Eye” i „Love Illumination”. Pierwszy i ostatni już podbiły listy przebojów rytmicznymi gitarami, mocnym basem, wstawkami klawiszy i wokalnymi zabawami Alexa Kapranosa. W „Evil Eye” rządzi z kolei nawiązanie do klasyków sprzed lat, akurat tutaj doszukacie się brzmienia charakterystycznego dla Queen. Retro brzmi również m.in. „Fresh Strawberries”. Tego numeru nie powstydziliby się sami Beatlesi. Z jednej strony więcej tu gitar niż na poprzednich płytach, ale z drugiej wzrósł taneczny klimat numerów Franz Ferdinand. Kapranos zdradził www.stereogum. com, że starali się przy tym krążku pracować jak przy debiucie. Jakby nikt ich nie znał. Nie chcieli czuć się, jak w przypadku drugiej i trzeciej płyty, obserwowani przez sztab ludzi. Potrzebowali luzu i dzięki temu cieszyli się nagrywaniem nowego materiału, co słychać na „Right Thoughts, Right Words, Right Action”. Basista zespołu Robert Hardy dodał w tej rozmowie, że ważne dla nich jest nie to, aby spełniać oczekiwania, ale wychodzić wyżej poza nie. Może właśnie dlatego album zyskuje z każdym przesłuchaniem. Także za sprawą dobrych tekstów.

We wspominanym „Love Illumination” Alex pięknie śpiewa o miłości. Równie ciekawie jest w finalnym „Goodbye Lovers & Friends” traktującym o niechęci do muzyki pop. Paradoksalnie właściwie sami ją teraz grają. W mocno gitarowej postaci, ale to cały czas doskonałe melodyjnie numery, z naciskiem na przebojowe refreny. Jak jednak w przypadku wielu okołopopowych artystów można szybko mówić o wyczerpującym się potencjale i w efekcie nużących efektach, tak słuchając Franz Ferdinand, można odnieść przeciwne wrażenie. Oni coraz bardziej wiedzą, o co w tym chodzi. Ocierają się o ambitny pop, nie przekraczając delikatnej granicy, za którą musisz powielać sukces pierwszej, przełomowej płyty, wciąż być trendy, co skazuje właśnie na powtarzalność. Kapranos śpiewa co prawda w „Goodbye Lovers & Friends”, że to już naprawdę koniec, trzeba mieć jednak nadzieję, że nie chodzi mu o granie z Franz Ferdinand.

Franz Ferdinand | Right Thoughts, Right Words, Right Action | Domino Records | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 4 / 6