Jeśli mają państwo dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym, to zapewne nie jest wam obcy film „Auta”. Ostatnio w kinach pojawiła się jego trzecia część. Ale prawdopodobnie najlepsza i najgłębsza (filmy dla dzieci od dawna są filmami również dla dorosłych, którzy je z dziećmi oglądają, i ich również powinny wciągnąć) była pierwsza odsłona przygód czerwonej wyścigówki nazwiskiem Zygzak McQueen.
ikona lupy />
Waldemar Kuligowski, Agata Stanisz, „Ruchome modernizacje. Między Autostradą Wolności a »starą dwójką«”, Książka i Prasa, Warszawa 2017 / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
W pierwszych „Autach” młody Zygzak przebojem wdziera się do czołówki prestiżowych zmagań wyścigówek o Złoty Tłok. Pędzi z zawodów na zawody, ma fanów i generalnie jest ucieleśnieniem marzenia o szybkiej drodze na szczyt. Jednak pewnego dnia przypadkiem gubi się w nocy na amerykańskiej prowincji. Zjeżdża z autostrady i trafia do zapomnianego przez Boga i ludzi miasteczka Chłodnica Górska. Zrządzenie losu sprawia, że musi tam zostać dłużej, niż planował. Najpierw go ta przaśna prowincja mierzi, stojąc w jawnej sprzeczności z tempem i szerokimi horyzontami, które miał dotąd. Wkrótce jednak odkrywa, że i w Chłodnicy jest życie.
Nowa książka „Ruchome modernizacje” bardzo mi tę opowieść o Zygzaku McQueenie przypomina. Jej autorzy Waldemar Kuligowski i Agata Stanisz też zjechali z autostrady A2 (zwanej również Autostradą Wolności) łączącej Warszawę z Berlinem (via Poznań). Odwiedzali takie miejsca jak Bolewice, Trzciel, Jasieniec, Torzym czy Boczów. Jeszcze nie tak dawno te nazwy były doskonale znane kierowcom przemierzającym kraj wszerz. Wiodła przez nie bowiem tzw. stara dwójka. Przez lata główna arteria komunikacyjna przecinająca Polskę na planie wschód – zachód. Dziś droga krajowa numer 92.
Kuligowski i Stanisz są antropologami. A antropolog to taki ktoś, kto próbuje opisać jakąś społeczność, patrząc na nią z boku. Kiedyś antropolodzy (np. słynny Bronisław Malinowski) mieli z tym łatwiej, bo badali głównie cywilizacje pierwotne. Na przykład żyjące na wyspach Melanezji. Dziś antropolodzy chętnie patrzą również na społeczeństwa, których są częścią. Ich siła polega na tym, że umieją dostrzec fakty, które umykają innym badaczom otaczającego nas świata: socjologom, ekonomistom czy politologom. Bardziej od nich potrafią się nimi zadziwić.
Obraz, który wyłania się z książki o ludziach i miejscach żyjących wokół „starej dwójki”, jest pełen takich zadziwień. To w zasadzie reportaż. Tyle że pisany wedle ściślejszych reguł naukowych niż teksty prasowe. I tu, i tam jest jednak spora niejednoznaczność. Napięcie pomiędzy niewątpliwą modernizacją, jaką oddanie A2 przyniosło, a syndromem opuszczenia „starej dwójki”. Również w tym miejscu Kuligowski i Stanisz są jak Zygzak McQueen. Któremu w pewnym momencie mieszkańcy Chłodnicy Górskiej opowiadają o starych czasach, gdy droga 66 przechodziła przez środek miasta. Oraz o tym, że potem po budowie pobliskiej autostrady miasteczko zostało zapomniane.
Jest tu również trochę publicystycznego potencjału. Autorzy pokazują przecież dokładnie, że wraz z modernizacją zmieniło się zupełnie otoczenie biznesowe okolic „dwójki”. Kiedyś dominował tu drobny biznes. Chaty z jadłem, moteliki i mnogie stacje benzynowe. Przy nowej dwójce mamy sieciówki: Lotos albo McDonald’s. Protokapitalistyczny gąszcz konkurencji ustąpił faktycznemu monopolowi korporacji. Tu zaszła zmiana. Aby ją zrozumieć, jedźmy z Kuligowskim i Stanisz jeszcze raz w te rejony. Warto.