Murakami w "Zniknięciu słonia" pokazuje, jak łatwo oswojony świat może nam płatać figle. Miksując popkulturowe tropy z motywami kultury wysokiej, Haruki Murakami potrafi sportretować wyniszczającą ich egzystencjalną pustkę jak mało kto.

Z książkami Murakamiego jest tak, jak z pogłoskami o przyznaniu pisarzowi Literackiej Nagrody Nobla. Od dekady Japończyk wymieniany jest w gronie żelaznych kandydatów do tego trofeum i co roku okazuje się, że szwedzcy akademicy uhonorowali kogoś innego. Otwieramy książkę przekonani, że autor „Przygody z owcą”, który ożywił w swojej prozie postać Johnniego Walkera z etykiety whisky, a z kocicy zrobił miłośniczkę opery Pucciniego, niczym już nas nie może zadziwić. Tymczasem japoński pisarz znowu zaskakuje, a od lektury nie można się oderwać.

„Zniknięcie słonia” zawiera wybór siedemnastu opowiadań wydanych w latach 80. i 90. Tom otwiera „Ptak nakręcacz i wtorkowe kobiety”, które pozwala prześledzić, jak ewoluowała wyobraźnia autora. To opowiadanie pisarz rozwinął bowiem w powieść „Kronika ptaka nakręcacza”. Z perspektywy polskiego czytelnika najbardziej szalonym tekstem jest „Upadek cesarstwa rzymskiego, powstanie Indian w1881 roku, napaść Hitlera na Polskę oraz świat motany wichrem”. Wbrew pozorom nieprawdopodobnie brzmiący tytuł jest adekwatny do zawartości tej niespełna siedmiostronicowej noweli. W tytułowym opowiadaniu początkiem serii niesamowitych, wywracających egzystencję bohaterów do góry nogami wydarzeń, jest tajemnicze zaginięcie słonia i jego opiekuna. Murakami pokazuje, jak łatwo oswojony świat może nam płatać figle. Miksując popkulturowe tropy z motywami kultury wysokiej, Haruki Murakami potrafi sportretować wyniszczającą ich egzystencjalną pustkę jak mało kto.

Zniknięcie słonia | Haruki Murakami | przeł. Anna Zielińska- -Elliott | Muza 2012 | Recenzja: Cezary Polak | Ocena: 5 / 6