Ta książka nie jest przełomowa, nie wyrzuci czytelnika z zastanych torów myślowych ani też nie pokaże fundamentalnie odmiennego punktu widzenia. Ale proszę mnie źle nie zrozumieć: „Nowy porządek globalny” Bartłomieja Radziejewskiego nie jest lekturą słabą ani banalną. To rzecz całkiem niezła. Nawet jeśli bez fajerwerków, to wartościowa i momentami pouczająca.
„Nowy porządek...” ma dwa mocne momenty. Pierwszym jest bardzo poważne potraktowanie realistycznej szkoły myślenia o geopolityce oraz stosunkach międzynarodowych. Realizm, tradycja wpływowa, przeciwstawia się z jednej strony idealizmowi – preferowanemu zwłaszcza przez liberałów – a z drugiej tradycjom myślenia w kategoriach deterministycznych, choćby marksizmowi. Wielcy realiści kładli nacisk na takie cechy stosunków międzynarodowych jak naturalny stan anarchii/braku reguł i egoizm jako główny motor napędowy działania państw, które były, są i będą głównymi aktorami geopolitycznej gry. Radziejewski też jest realistą. O czym wie każdy, kto śledzi jego publikacje oraz wystąpienia. Nie inaczej jest w tej książce. Autor idzie w niej konsekwentnie realistycznym szlakiem. Wedle takiego klucza interpretując sytuację międzynarodową.
I tak dochodzimy do drugiego waloru tej książki. Jest nim zwrócenie uwagi na rolę państw mniejszych i średnich. To efekt przekładania realistycznego podejścia na polski kontekst, co pozwala Radziejewskiemu rozwinąć autorską koncepcję moderatorów – swego rodzaju trzeciej ligi państw, po kreatorach i mocarstwach, uczestniczących w polityce globalnej. Autor uważa, że takie kraje – wśród nich Polska – mają realne szanse na uzyskanie pewnego wpływu na grę, w której uczestniczą. Nie muszą być tylko konsumentami ładu oraz pacynkami lub łupami największych. Przy odpowiednio dobrej polityce są władne same i zgodnie ze swoim interesem ten świat współkształtować.
Takie stawianie sprawy jest bardzo inspirujące. A nawet odważne. A ponieważ obie te cechy – odwaga i charakter – odróżniają książki złe od dobrych, godzi się autora „Nowego porządku globalnego” pochwalić. A samą książkę polecić do przeczytania lub – przynajmniej – przejrzenia zawartych w niej tez. ©Ⓟ