"Ilonka Toth", spektakl o studentce medycyny aresztowanej przez komunistów po wydarzeniach w październiku '56 r. na Węgrzech, będzie można oglądać w Teatrze Polskim w Warszawie. Przedstawienie przygotowali artyści Teatru Narodowego z Budapesztu.

W piątek w warszawskim Teatrze Polskim odbędzie się prapremiera spektaklu. Pokaz ten jest częścią obchodów 60. rocznicy wybuchu rewolucji węgierskiej 1956 roku.

Akcja spektaklu "Ilonka Toth" rozgrywa się na Węgrzech tuż po stłumieniu powstania narodowego - jesienią 1956 r. Jego główną bohaterką jest - wzorowana na prawdziwej postaci - 24-letnia studentka ostatniego roku medycyny, która ochotniczo kieruje tymczasowym szpitalem przy ulicy Domonkos w Budapeszcie. Po zajęciu szpitala przez siły zbrojne Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej Toth była przesłuchiwana przez przedstawicieli władz sowieckich, a następnie oskarżona przez komunistyczne władze, że ze szczególnym okrucieństwem zamordowała funkcjonariusza służby bezpieczeństwa Istvana Kollara.

Studentkę - co zobaczymy na scenie - postawiono przed sądem i skazano na śmierć. "Przychodzi kolej na pierwszy i jedyny jawny proces w ramach represji porewolucyjnych, by dzięki niemu konsolidujący się rząd Kadara mógł udowodnić światowej opinii publicznej, że to nie niewinna młodzież walczyła za wolność Węgier na ulicach Budapesztu (w 1956 r.), ale to niewinnych komunistów mordowali pospolici przestępcy. Zorganizowany pod bezpośrednim kierownictwem Moskwy teatralny proces Ilony Toth, zakończył się przyznaniem do winy" - pisał Andor Szilagyi, autor scenicznej adaptacji historii.

"Czy można przypieczętować los młodych uczestników walk o wolność tym, że deprymująca ich przemoc ze strony władz ostatecznie – moralnie, a potem mentalnie – ich unicestwia, przez co uwiarygadnia w opinii publicznej ich zbrodnie i stosuje karę śmierci? Na ile taki wyrok może wpłynąć na późniejszy osąd ofiary i w jakiej mierze pamięć odzwierciedla niemoralność i hipokryzję danej epoki? Czy nie wywołuje dreszczy fakt, że zamiast poszanowania pamięć o niewinnych ofiarach spotyka obrzucenie błotem?" - pytają widzów twórcy spektaklu.

Wśród pojęć kluczowych dla sztuki i historii węgierscy artyści wymieniają proces pokazowy, "zmiękczanie", przyznanie się, napiętnowanie, egzekucję, jawność, donoszenie i krwawą zemstę. Na te pytania jednak, jak zastrzegają, nie pojawiła się prawdziwa odpowiedź, do słów-kluczy nie ma odpowiedniego zamka. "Fruwają bezładnie, a my powoli przestajemy je nawet zauważać" - dodają.

"Postać Ilony Toth stała się tożsama z pojęciem niewinności, jednocześnie zwielokrotniona zbrodnia – od wymuszenia przyznania się do winy począwszy, na uwiarygodnieniu zabójstwa skończywszy – mogła do woli bawić się w śmiertelną grę z młodą dziewczyną" - podkreślają twórcy.

"Dla mnie Ilona Toth jest postacią symboliczną, ponieważ wytwarza i utrzymuje napięcie pomiędzy dwoma obozami: jednym, który dowodzi niewinności Ilony i drugim, który podaje to w wątpliwość i wierzy w winę studentki" - mówił reżyser spektaklu Attila Vidnyanszky. "Poprzez ten spektakl chcę ukazać działanie potwornego, nieludzkiego, zbrodniczego mechanizmu" - dodał.

Spektakl wyreżyserowała Attila Vidnyanszky. W przedstawieniu wystąpią aktorzy Teatru Narodowego z Budapesztu, w tym m.in. Gyula Bodrogi, Ildiko Bansagi oraz Andrea Kiss (Szfe, jako Ilonka Tóth).

Obecność na piątkowym przedpremierowym pokazie spektaklu zapowiedzieli wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński, minister sprawiedliwości Węgier Laszlo Trocsanyi oraz wiceminister kultury Wanda Zwinogrodzka. Wydarzenie jest częścią uroczystych obchodów 60. rocznicy wybuchu Rewolucji Węgierskiej 1956 roku.

Premiera węgierska odbędzie się 25 października.