PROZA I ESEJE | Jest źle – zdają się mówić Michel Houellebecq i Virginie Despentes. Ale w kwestii tego, dlaczego właściwie z Zachodem jest źle, już zgody brak
Dziennik Gazeta Prawna
W powietrzu czuć odór nadciągającego pożaru – nawet jeśli to nieprawda, nastroje w Europie są dość dekadenckie. W rozmowach na temat końca znanego nam świata często powraca przykład Francji. Francja, powiada się, wpadła w turbulencje, nie radzi sobie, jest w kłopotach. Francja, pogrążona w socjalnych strajkach, zaszachowana przez islamski terroryzm, przymierzająca się do głosowania na skrajną prawicę, to podobno nasza przyszłość. Cóż, nie da się ukryć, że nasza przyszłość ma chwilowo własne problemy – bo my już w zeszłym roku zagłosowaliśmy.
Tak czy owak, warto spojrzeć na kwestię potencjalnej francuskiej apokalipsy oczyma samych Francuzów i Francuzek. Zrządzeniem wydawniczego losu właśnie ukazały się u nas książki ważnych i opiniotwórczych autorów znad Sekwany, Michela Houellebecqa i Virginie Despentes. Oboje dostrzegają stan kryzysowy, ale skrajnie się różnią zarówno w kwestii jego diagnozy, jak i dróg możliwej terapii.
Dziennik Gazeta Prawna
„Interwencje 2” Houellebecqa to nie powieść, lecz zbiór artykułów, esejów i komentarzy pochodzących z ostatniego ćwierćwiecza, czyli obejmujących czasowo całą niemal karierę pisarza. Autor „Cząstek elementarnych” zaznacza jednak we wstępie, że „wszystko powinno dać się przerobić na powieść rzekę, którą można by pisać aż do śmierci” – bez dłuższego wahania wypada więc traktować te teksty jako dopełnienie jego prozy. Znajdziemy tu choćby sarkastyczne kpiny z rozmaitych świętości francuskiej literatury (np. przekomiczne zestawienie stylistyki noveau roman z praktyką gleboznawstwa), powracające obsesyjnie u Houellebecqa motywy związane z transhumanizmem jako – obiecującym, lecz chyba daremnym – sposobem ucieczki od fatalnej ludzkiej kondycji oraz hołdy złożone Comte’owskiej socjologii i literaturze science fiction. Osobne miejsce zajmuje znakomity esej „Kilka uwag o zamęcie”, rzecz o globalizacji i znużeniu, w której wyjaśnia się między innymi tajemnica pełnej obrzydzenia fascynacji, jaką francuski pisarz żywi względem wielkomiejskich przestrzeni publicznych.
Diagnozę Houellebecqa znamy – i „Interwencje 2” jej nie korygują: Zachód ostatecznie pogrążył się w wyniku kontrkulturowej rewolucji 1968 roku, a ściślej, w wyniku zagospodarowania przez kapitalizm wykreowanych przez nią potrzeb. Paraliżująca jałowość tego świata (czyli „społeczeństwa, które napędza wzrost pożądania, ale nie dostarcza środków, aby je zaspokoić”) sprawia, że – jak w „Uległości” – pociągające, przynajmniej dla mężczyzn różnych wyznań i pochodzenia, stają się systemy autorytarne, opresyjne i przywracające, w kamuflażu rozmaitych „wartości”, ścisłą kontrolę nad seksualnością. „W obecnych warunkach ekonomii seksualnej dojrzały mężczyzna ma ochotę się pieprzyć, ale nie ma już takiej możliwości, a nawet po prostu prawa”.
U Virginie Despentes sprawy mają się w zasadzie odwrotnie: problemem Francji – i szerzej, całego Zachodu – stało się porzucenie niegdysiejszych wspólnotowych ideałów lewicy, nie zaś, jak u Houellebecqa, spełnienie jej marzeń o obyczajowej wolności. Neoliberalny kapitalizm wyrzuca niepotrzebnych ludzi na śmietnik; wyrzuca ich pojedynczo, grupowo oraz pokoleniowo. „Vernon Subutex” to powieść o takim właśnie zagubionym, przetrawionym pokoleniu, generacji weteranów punkowego buntu lat 80. W pierwszym, brawurowym tomie Despentes zrelacjonowała szczególną drogę, jaką przebył główny bohater, tytułowy Vernon Subutex: od własnego sklepiku z winylami po bezdomność na parkowej ławce. W opisie paryskiej tułaczki Subutexa po mieszkaniach dawnych znajomych udało się zawrzeć gorzką metaforę zbiorowości, która utraciła empatię, wrażliwość i jakąkolwiek chęć kooperacji.
W tomie drugim miejsce diagnozy zajmują pomysły na wyjście z impasu – Despentes próbuje opowiedzieć o tym, jak w ludziach przegranych odradza się duch quasi-ewangelicznej rewolty. Oto Subutex, obecnie kloszard zamieszkujący park Buttes-Chaumont w XIX dzielnicy Paryża, zaczyna bezwiednie gromadzić wokół siebie rosnące grono wyznawców, fenomen przybiera z wolna kształt ruchu społecznego napędzanego w równej mierze gniewem i miłością. W tle autorka umieszcza wątek fabularny traktujący, w skrócie, o zemście na mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet. Wszystko to jest szlachetne i godne pochwały, ale literacko rozczarowuje – drugiej odsłonie „Vernona...” brakuje temperamentu i wściekłości pierwszego tomu, pomysł fabularny grzeszy naiwnością, a sięgnięcie po pradawną hipisowską utopię świadczy o bezradności wobec postawionego problemu. No i nie mam pojęcia, co Despentes mogłaby zawrzeć w trzecim tomie – rewolucję październikową?
Vernon Subutex, t. 2 | Virginie Despentes | przeł. Jacek Giszczak | Otwarte 2016
Interwencje 2 | Michel Houellebecq | przeł. Beata Geppert | Wydawnictwo Literackie 2016