KONCERT | „California Dreamin” z repertuaru The Mamas And The Papas, „Desperado” Eagles, „Sorry Seems to Be the Hardest Word” Eltona Johna czy „Wallflower” jednego z jej muzycznych bohaterów, czyli Boba Dylana – m.in. do takich kompozycji powróciła na swoim ostatnim albumie „Wallflower” jedna z najciekawszych wokalistek jazzowych ostatnich lat, Diana Krall. Kilka z nich będą mogli usłyszeć szczęśliwcy, którzy pojawią się we wrocławskiej Hali Stulecia podczas jej koncertu w najbliższą środę (29.06).

Trwa ładowanie wpisu

Ze swoją 12. płytą Kanadyjka była już w Polsce w zeszłym roku. Dała świetny, klimatyczny koncert w Warszawie. Czarowała przy fortepianie (także kontaktem z publiką), a towarzyszyli jej doskonali muzycy, którzy mieli też czas na solowe popisy. We Wrocławiu nie powinno być inaczej.
Diana Krall swoją pierwszą płytę wydała ponad 20 lat temu, choć grać i śpiewać jazz zaczęła już na początku lat 80. W pierwszym okresie działalności skupiała się przede wszystkim na tradycyjnym jazzie, ale później grała też w klimacie bossa novy, smooth, nagrywając nowe wersje standardów sprzed lat, także z rejonów poprockowych. Pierwszym jej wielkim sukcesem okazał się album poświęcony Natowi Kingowi Cole’owi „All for You” z 1996 roku – w samych Stanach sprzedało się ponad pół miliona płyt. Dwa razy ten wynik pobiją późniejsze „Love Scenes” i „When I Look in Your Eyes”, jeszcze lepszy wynik osiągnęło „The Look of Love” z 2001 roku.
Jej płyty pokrywają się platyną także w Polsce. Łącznie Krall sprzedaje na świecie kilkanaście milionów swoich albumów. Otrzymała kilka nagród Grammy, Juno i prestiżowych jazzowych wyróżnień. Nagrywała z Natalie Cole, Tonym Bennettem, Williem Nelsonem czy Rayem Charlesem. Pracowała też wielokrotnie z brytyjską legendą rocka Elvisem Costello. Od 13 lat są małżeństwem.
Krall ma niepodrabialny niski głos, do tego jest świetną pianistką i otacza się znakomitymi muzykami. A w jej repertuarze same klasyki sprzed lat. To wystarczające powody, by zobaczyć ją na żywo.
Diana Krall | Wrocław, 29.06