Jeden z najważniejszych polskich zespołów hiphopowych w historii powraca z nową płytą „Ułamek tarcia”. Po 16 latach przerwy skład Kaliber 44 pokazuje, że wciąż jest mocną siłą na polskiej scenie w tym gatunku.
/>
W „Antologii polskiego rapu” Kazik Staszewski „chwali” się poznaniem Kalibra 44 jeszcze w fazie początkowej, zanim odnieśli sukces: „Kaliber 44 wystawał ponad wszystko jak góra lodowa. Ja ich poznałem, jak oni jeszcze do liceum chodzili. Przyjechali gdzieś na wspólny koncert, chyba do Tychów. Wszedłem do nich do kanciapy. Oni byli tacy mocno psychodeliczni, ale jednak dzieciaki jeszcze, kompletnie nieświadomi jakości rzeczy, które robili. To było przepiękne”. Ich psychodeliczność było słychać na nieosiągalnym dzisiaj „Usłysz nasze demo” wydanym chałupniczo na kasecie w 1994 roku, do którego muzyka powstawała na komputerze Amiga 500. Trochę mniej jej było na pierwszej prawdziwej płycie „Księga tajemnicza. Prolog”. Ich mroczne, surowe podejście do rapu (sami nazywali to „hardcore psychorap”) zachwyciło fanów gatunku nad Wisłą. Płyta sprzedała się w ponad stu tysiącach egzemplarzy. Drugi krążek, „W 63 minuty dookoła świata”, był bardziej wyrafinowany, mniej mroczny, a do tego pokazywał niezwykłe umiejętności zabawy słowem członków Kalibra. W tym samym roku (1998) projekt opuścił jeden z mistrzów słowa Paweł „Magik” Łuszcz, który wkrótce dołączył do Paktofoniki. Dwa lata później Kaliber wypuścił trzeci krążek „3:44” – popis muzycznych możliwości Sebastiana „DJ Feel-X” Filiksa i raperskich Abradaba. W tym samym roku samobójstwo popełnił Magik, a zaraz po premierze albumu na kilka lat do Stanów wyjechał starszy brat Abradaba, Joka. Sam Abradab skupił się na solowej karierze. Po kilkunastu latach przerwy, w 2013 roku bracia Martenowie (Joka i Abradab) ponownie wrócili jako Kaliber 44. Teraz wreszcie mamy nowy materiał.
Niemal na samym początku płyty „Ułamek tarcia” można usłyszeć słowa: „Jeśli to oldschool, czemu świeży jest”, które dobrze opisują to, co słyszymy na albumie. Kaliber 44 nie wyzbył się swojego stylu z końca lat 90., ale też Abradab i Joka starają się odkrywać świeże rejony. Muzycy zaprosili na niego Grubsona, Gutka i Rahima. Są krótkie wstawki z niepokojącymi samplami, do tego melodyjne, niemal balladowe fragmenty („Historia”), ale najbardziej wciągająca jest lekka psychodelia w „Kung Fu” z azjatyckim klimatem albo „Nieodwracalne zmiany” przypominające dokonania Cypress Hill.
W Kalibrze 44 nie ma obecnie tej agresji i surowości, którymi zachwycili w połowie lat 90. Muzycy dorośli i taka jest też ich muzyka. Bardziej dojrzała, wywarzona, może momentami zbyt zachowawcza.
Kaliber 44 | Ułamek tarcia | Mystic
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama