Oglądając „Karbalę”, ma się wrażenie autentyku. Kurz, pot, łzy. Najważniejsze są jednak portrety psychologiczne. Nie ma powrotu do westernowej wizji facetów bez skazy
Oglądając „Karbalę”, ma się wrażenie autentyku. Kurz, pot, łzy. Najważniejsze są jednak portrety psychologiczne. Nie ma powrotu do westernowej wizji facetów bez skazy
/>
Karbala” to nie jest moje kino. Z każdego kadru kapie tutaj testosteron, chodzi o męską grę, w której nie ma miejsca dla mięczaków i pacyfistów. Krzysztof Łukaszewicz stara się unikać dosłowności, pozwala bohaterom na dylematy i ciekawie różnicuje typy charakterologiczne, ale mimo tych starań, a także niezwykłej jak na nasze kino solidności realizacyjnej, widzowie, którzy nie są entuzjastami kina wojennego, będą trochę znudzeni.
Wydaje mi się, że tak bardzo przyzwyczailiśmy się do postmodernistycznej stylizacji przeszłości, że w momencie, kiedy ktoś opowiada o wojnie bez dystansu, czujemy zmęczenie. Łukaszewicz to jednak nie Tarantino, chciał opowiedzieć na serio o zdarzeniu, z którego – przynajmniej na razie – trudno robić sobie jaja. Ów zamysł przeprowadził konsekwentnie.
Ponad dziesięć lat temu, w kwietniu 2004 roku odbyła się największa bitwa z udziałem polskich żołnierzy od zakończenia drugiej wojny światowej. Chodziło o odbicie ratusza w tytułowej Karbali, odpowiedzialni za to byli wojskowi z Polski i Bułgarii. Polscy żołnierze znaleźli się w Iraku na prawach misji stabilizacyjnej, ale gdyby nie przekroczyli swoich zadań i nie podjęli walki, najprawdopodobniej zostaliby zastrzeleni przez rebeliantów.
To wydarzenie przeszło do powojennej historii polskiej wojskowości. Trwa wojna w Zatoce Perskiej. Podczas muzułmańskiego święta Aszura w irackiej Karbali doszło do ataków zbrojnych Al-Kaidy i as-Sadry na miejscowy ratusz, w którym przetrzymywani byli terroryści. W mieście pozostało tylko 80 polskich i bułgarskich żołnierzy pod dowództwem kapitana Grzegorza Kaliciaka, a jednak udało się odeprzeć atak i wyjść z tego wyzwania niemal bez szwanku. W Karbali nasi wojskowi zabili ponad stu rebeliantów, nie tracąc ani jednego żołnierza.
Łukaszewicz bardzo solidnie przygotował się do wyzwania. Oglądając „Karbalę”, ma się wrażenie autentyku. Kurz, pot, łzy. Najważniejsze są jednak portrety psychologiczne. Nie ma powrotu do westernowej wizji facetów bez skazy. Żołnierze w „Karbali” mają skazy: przede wszystkim bardzo się boją, o rodzinę, o siebie. Żyją ze strachem za pan brat. Nie są też w stanie automatycznie potępić rebeliantów, nie potrafią zabijać na zawołanie. Najciekawszą postacią pod tym względem jest sanitariusz Kamil Grad grany przez Antoniego Królikowskiego, ale w zasadzie cała męska obsada, z Bartłomiejem Topą, Leszkiem Lichotą, Tomaszem Schuchardtem oraz Christo Shopovem na czele, warta jest zauważenia.
Łukaszewicz nakręcił film o polskim honorze, o coraz częściej zapominanej tradycji polskiego wojska, które zapisało piękną kartę na wielu frontach drugiej wojny światowej. W niespokojnej sytuacji międzynarodowej, wobec napięcia na linii Europa – Azja i Afryka, „Karbala” może przynieść uspokojenie. Potrafimy walczyć, umiemy wygrywać.
Karbala | Polska 2015 | reżyseria: Krzysztof Łukaszewicz | dystrybucja: Next Film | czas: 117 min
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama