Scena Trójki, godz. 17.50
Wygląda jak przybysz ze świata Mad Maxa i hippisów. Komendarek to na pewno jeden z najbardziej barwnych
muzyków na naszym podwórku. W swoim graniu miesza transowe dźwięki z psychodelią i wszystkim, co wiąże się z elektroniką, choć sam przyznaje, że jego największą inspiracją zawsze byli Beatlesi. Na swoją modłę grywał też klasykę. Na pewno zaskoczy, bo jak sam przekonuje, lubi na koncertach improwizować.
Amerykanie dadzą najgłośniejszy i najcięższy koncert tegorocznej edycji festiwalu. Drone metal w wykonaniu Sunn O))) to jednak nie tylko przytłaczające, powolne gitarowe riffy. W muzyce zespołu odnajdziecie wpływy black metalu i rockowej awangardy, to jazgot noise’u miesza się z ambientowym odlotem. Czeka was psychodeliczne piekło, ale odważni nie będą żałować.
Wychodzi z gitarą na scenę, włącza automat perkusyjny i śpiewa. Samowystarczalna Colleen Green to jedna z najciekawszych postaci wśród songwriterek amerykańskiej sceny. Niedawno wypuściła swój trzeci krążek „I Want To Grow Up”. W wywiadach twierdzi, że to w zasadzie debiut, bo to pierwsza płyta nagrana w profesjonalnym studiu, a nie w sypialni czy piwnicy. Powinna spodobać się fanom indie popu z naleciałościami mrocznego punk rocka.
Trudno nazwać ich występ normalnym koncertem. To raczej multimedialny show z projekcjami wideo, teatralną scenografią, a do tego członkowie kapeli są poprzebierani, noszą na głowie na przykład ogromne gałki oczne albo maski przedstawiające zdeformowane twarze. The Residents nie bawią się w układanie łatwo przyswajalnych melodii i refrenów. Dwugodzinny koncert będzie na pewno muzycznym wyzwaniem, ale przy okazji doznaniem wizualnym.
Codziennie, od godz. 16.00
Jak zwykle na Off Festivalu będzie działać kawiarnia literacka, do której zapraszają w tym roku Szymon Kloska i Michał Nogaś. Spotykać się będą m.in. z minister kultury Małgorzatą Omilanowską, Sylwią Chutnik, Weroniką Murek, Magdaleną Grzebałkowską, Jackiem Dehnelem i Pablopavo.
Scena Trójki, godz. 17.50
Za młody byłem, żeby załapać się na początek działalności grupy Kinksy. Przegapiłem legendarne koncerty i happeningi z wczesnych lat 90., na szczęście została płyta: arcydzielna, zaskakująca, dezorientująca „Copula Mundi”. A teraz Kinsky wraca. Zespół, który wśród inspiracji wymienia Napalm Death na równi z filozofią Theodore’a Adorno, a grindcore’ową wściekłość potrafi bez szwów połączyć z jazzowymi improwizacjami? To trzeba – nareszcie – zobaczyć.
THE DILLINGER ESCAPE PLAN
Scena Główna, godz. 21.55
Mathcore’owcy z The Dillinger Escape Plan przyjeżdżają do Polski dość często, ale każdy ich koncert to spore wydarzenie. Połamane rytmy perkusji, agresywne dźwięki gitar i szalejący po scenie wokalista Greg Puciato – TDEP na żywo to potężna dawka energii. Nie tylko dla wielbicieli ciężkich brzmień: lider zespołu Ben Weinman mówił mi kilka lat temu, że bardziej od metalu ceni jazz i awangardę. To słychać.
Gitarzysta, wokalista i klawiszowiec Xiu Xiu Jamie Stewart mówi: „Najpiękniejsze w muzyce filmowej dzieje się wtedy, kiedy techniczne niespecjalnie skomplikowane tematy wywołują niezwykłe emocje”. Tak jest bez wątpienia z muzyką Angelo Badalamentiego, powstałą do serialu Davida Lyncha „Miasteczko Twin Peaks”. Xiu Xiu wykonają ją na Offie we własnej, awangardowej formie.
Muzyka Dunek z Selvhenter nie pozwoli wam zasnąć. Freejazz pomieszany z noise’em, improwizacja z precyzyjnie zaplanowanym atakiem na zmysły. Dokonaniom dziewczyn patronują pospołu Robert Fripp, Einstürzende Neubauten oraz norweski Shining, ale nie ma mowy o żadnym naśladownictwie. Selvhenter podąża własną ścieżką, poplątaną, mroczną, zagubioną w gąszczu dźwięków, ale prowadzącą bezbłędnie do celu.
Jeden z najważniejszych zespołów sceny shoegaze’zowej. Zadebiutowali w 1990 roku znakomitą płytą „Nowhere”. Inspirowali się The Smiths, Sonic Youth i My Bloody Valentine. Do 1996 roku zdążyli nagrać jeszcze trzy krążki i zakończyli działalność. W zeszłym roku ich drogi się zeszły i Ride wyruszyli na światową trasę. Nie mogło zabrakąć ich na Offie – Artur Rojek jest ich wielkim fanem.
Artur Rojek zawsze zapraszał na Off Festival najciekawsze zespoły polskiej sceny metalowej – przyszła więc pora na Decapitated. To grupa po przejściach: po tragicznym wypadku samochodowym z 2007 roku i śmierci perkusisty Decapitated przestał istnieć. Ale zespół wrócił na scenę, odrodzony i jeszcze potężniejszy niż kiedykolwiek. Wydany w 2011 roku album „Carnival is Forever” oraz najnowszy, ubiegłoroczny „Blood Mantra” dowodzą, że death metal wciąż może brzmieć świeżo i zaskakująco.
Scena Trójki, godz. 19.40
Na ten koncert warto wybrać się choćby z jednego powodu: na scenie pojawi się Kathleen Hanna, legenda nowojorskiej sceny punkrockowej, znana z takich grup jak Bikini Kill i Le Tigre, związana także z ruchem riot grrrl. The Julie Ruin to jej najnowszy projekt (choć inspirowany jej własną płytą solową jeszcze z końca lat 90.) zgrabnie łączący punk rock z electroclashem i mocnym politycznym przesłaniem.
Scena Eksperymentalna, godz. 20.50
Koncert opiekuna Sceny Eksperymentalnej. Amerykański producent i kompozytor zaczynał od noise’owej kapeli DNA, którą założył w 1978 roku, później grał jeszcze chociażby w Lounge Lizards u boku Johna Luriego, The Golden Palominos, Ambitious Lovers. Nagrywał też solo. Po latach eksperymentów jego muzyka poszła w bardziej melodyjną stronę z naleciałościami odwołującymi się do brazylijskiej tradycji muzycznej.
Wściekły gospel, soul, funk, szamanizm, industrial, elektronika – tym wypełnili swój debiutancki album „Algiers”. Dołożyli do tego teksty pełne politycznych i społecznych nawiązań, pokazując, że nie chodzi im tylko o granie ładnych dźwięków.
Z jednej strony ponad 100 kilo hip-hopu, czyli Killer Mike, raper, aktor, aktywista. Z drugiej producent i raper Jaime Meline, czyli El-P. Razem zaproponowali fanom brudny, mroczny hip-hop podszyty ostrymi tekstami, choć niewchodzącymi w nurt gangsta rapu. W Katowicach ciężko może się ich słuchać tuż po Patti Smith, ale na pewno warto dać szansę jednemu z najgorętszych hiphopowych składów ostatnich dwóch lat.