Armaty, ogień, wystrzały, Brian Johnson w kaszkiecie i Angus Young w szkolnym mundurku oraz klasyki hard rocka w stylu „Highway to Hell”. To znaczy, że na scenę wychodzi legenda ciężkiego rocka, zespół AC/DC. Po pięciu latach Australijczycy powracają do Polski, by zagrać na Stadionie Narodowym

Trwa ładowanie wpisu

5 maja wystartowała europejska część trasy koncertowej „Rock or Bust World Tour”. Wcześniej dali fenomenalny koncert na amerykańskim festiwalu Coachella. Z dotychczasowych niemal trzydziestu występów AC/DC wyprzedali... wszystkie! Nie inaczej jest z sobotnim, w Warszawie.
Główni sprawcy zamieszania, czyli gitarzysta Angus Young oraz wokalista Brian Johnson, są już po sześćdziesiątce, ale energią na scenie mogliby zasilić elektrownię sporego miasteczka. Jako znakomita kapela koncertowa są zresztą znani od dawna. Wiele lat temu Joe Perry i Steven Tyler z Aerosmith powiedzieli, że zawsze chcieli być na scenie tacy jak AC/DC właśnie. Na „Rock or Bust World Tour” muzycy australijskiej kapeli roznoszą scenę w towarzystwie oszałamiającej (zgodnie z tradycją) oprawy i zespołowych współtowarzyszy. A tu nie brakuje zmian. Schorowanego Malcolma Younga zastąpił inny członek rodziny Youngów, Stevie. Z kolei za perkusją w miejsce mającego problemy z prawem Phila Rudda zasiada Chris Slade, który wcześniej grał m.in. z Jimmym Page’em, Tomem Jonesem i Garym Moore’em.
Ta trasa promuje 16. płytę AC/DC, wydaną pod koniec zeszłego roku „Rock or Bust”. Do tej pory sprzedała się na świecie w niemal dwóch milionach egzemplarzy, w wielu krajach lądując na szczycie list najpopularniejszych płyt. W Polsce pokryła się platyną. Ta liczba zapewne wzrasta po ich każdym kolejnym koncercie na aktualnej trasie, bo recenzje występów są entuzjastyczne, a z materiałów dostępnych w sieci widać, że na oprawie Brian Johnson w swoim nieodłącznym kaszkiecie, Angus Young w mundurku i reszta załogi nie oszczędzali. Już w numerze zaczynającym koncert fundują fanom festiwal fajerwerków, którego nie powstydziłaby się sylwestrowa impreza w naszej stolicy. Później są m.in. strzelające armaty, ogromny wiszący dzwon, projekcje na kilkudziesięciometrowym ekranie, miotacze dymów i cała masa przebojów.
Young w wywiadach przed tą trasą przyznawał, że po tylu latach kariery (pierwszy album wydali 40 lat temu) trudno im ustalać setlistę z powodu przeładowania materiału. Starają się grać numery z każdej dekady swojej działalności. Na „Rock or Bust World Tour” są numery z ich pierwszej wielkiej płyty „High Voltage” z połowy lat 70., przebojowej „Back in Black” z 1980 roku (w samych Stanach 22 milionów sprzedanych egzemplarzy) czy „The Razors Edge” z późniejszej dekady. Na dokładkę kilka numerów z krążka „Rock or Bust”. Fani słuchają więc m.in. „Back in Black”, „Thunderstruck”, „High Voltage”, „Hells Bells”, „T.N.T.”, „Whole Lotta Rosie”, „Highway to Hell” oraz „For Those About to Rock (We Salute You)”.
W jednym z wywiadów lata temu Angus Young powiedział: „Na scenie wychodzi ze mnie całe zło, czuję się, jakbym powrócił do epoki jaskiniowców. Po show jestem tak wyczerpany, że potrzebuję sześciu godzin na uspokojenie”. Zdaje się, że w tej sprawie niewiele się zmieniło.
Jako support zagra amerykańska kapela bluesrockowa Vintage Trouble.
AC/DC | Warszawa, Stadion Narodowy | 25.07