Świetny „Turysta” Rubena Östlunda pokazywał, jak alpejska lawina niszczy rodzinną sielankę, a tchórzostwo okazane w sytuacji ekstremalnej kładzie się cieniem na samczym autorytecie głównego bohatera. W belgijskim „Violet” podobna demonstracja bezradności wyznacza z kolei kres beztroskiego dzieciństwa nastoletniego Jessa. Podczas gdy jednak Östlund nakręcił klasyczny film obyczajowy, debiutujący Bes Devos rzucił się w wir formalnych eksperymentów. Belgijski reżyser łączy modny we współczesnym kinie artystycznym kontemplacyjny chłód z młodzieńczą dezynwolturą. Dzięki temu można odnieść wrażenie, że w świecie „Violet” Gus Van Sant i Michael Haneke ścigają się z sobą na rowerach BMX. Tego rodzaju widowisko – choć odrobinę egzaltowane – może się okazać hipnotyzujące.
Nawet jeśli film Devosa sprawia chwilami wrażenie nieszczerego popisu reżyserskich trików, łatwo zapracowuje na nasze rozgrzeszenie. Belgijski twórca postawił w końcu przed sobą zadanie wniknięcia w głąb nastoletniego umysłu. Niejako z konieczności nakręcił więc film ambiwalentny, kapryśny, chwilami wewnętrznie sprzeczny. Przy okazji udowodnił też, że dysponuje pierwszorzędną wrażliwością poetycką. Sekwencje, w których grupa nastolatków wykonuje skomplikowane akrobacje rowerowe, stanowią najczystszy przykład kinowej poezji.
Na szczęście film Devosa to jednak nie tylko wizualne fajerwerki. „Violet” odsłania przed nami niezwykle gorzki obraz dojrzewania. Ukazana przez Devosa codzienność nastolatków tylko pozornie wydaje się apatyczna i monotonna. W rzeczywistości atmosfera filmu aż kipi od rozbudzanych stopniowo negatywnych emocji. Choć akcja toczy się w bogatej dzielnicy belgijskiego miasteczka, relacje między młodymi bohaterami mają w sobie pierwotne okrucieństwo godne „Władcy much” Goldinga. Jesse przekonuje się o tym, gdy na własne oczy obserwuje brutalne zabójstwo przyjaciela. Sparaliżowany strachem chłopak w żaden sposób nie reaguje na przemoc, a sam – z niejasnych przyczyn – zostaje oszczędzony przez napastników. Zagadkowe okoliczności ocalenia wystarczą, by bohater został uznany za zdrajcę i musiał się pogodzić z ostracyzmem ze strony rówieśników.
Skupiony na rozpadzie wspólnoty i odarciu z młodzieńczych złudzeń „Violet” mówi także o zakłóconym procesie żałoby. Jesse nie może w spokoju opłakiwać straty przyjaciela, gdyż nagranie przedstawiające jego śmierć staje się w pewnym momencie hitem internetu i wulgarną sensacją mediów społecznościowych. Choć w życiu bohatera pojawia się sporo niezdrowego zgiełku, film Devosa staje się także opowieścią o oswajaniu traumy i niełatwym powrocie do normalności. By osiągnąć względny spokój, Jesse musi się pogodzić ze spadającym na niego absurdem i zaakceptować niesprawiedliwość zewnętrznego świata. W ekstremalnej, wyolbrzymionej formie doświadcza więc typowych paradoksów okresu dojrzewania. Tym sposobem pozornie wydumany „Violet” demonstruje znienacka zbawienną uniwersalność.