Znakomity dokumentalny dyptyk Marcela i Pawła Łozińskich można oglądać za darmo w serwisie Ninateka.pl
Wspólna wyprawa po Europie. Podróż niezwykła, bo bohaterami tego osobliwego kina drogi są ojciec i syn, obaj dorośli, obaj uznani filmowcy. Być może nie byliby sobą, gdyby nie zabrali kamery. A może jako doświadczeni dokumentaliści wierzyli, że jeśli nie oni, to przynajmniej kamera w tym trójkącie pozostanie prawdomówna? Sprawa jest jednak trudna. Marcel i Paweł Łozińscy pragną potraktować podróż jako pretekst do odnowienia ojcowsko-synowskiej relacji. Nietrudno się dziwić, że do hollywoodzkiego pojednania nie doszło, a dwaj bohaterowie nie padli sobie w ramiona we wzruszającym finale. Zamiast tego nastąpił rozłam. Plonem rodzinnej wyprawy okazały się dwa filmy: „Ojciec i syn” Pawła Łozińskiego oraz „Ojciec i syn w podróży” Marcela Łozińskiego.
Czy te dokumenty bardzo się od siebie różnią? Pewnie, każdy z autorów pragnie postawić siebie w centrum, ustawić akcenty tak, aby jego narracja była tą dominującą. Ale przecież podróż jest jedna, rozmowy są te same. Z obu filmów wynika, że to Paweł Łoziński chciał tej wyprawy, on dążył do konfrontacji z ojcem. Tyle że słowo „ojciec” przez dziesięciolecia nabrało innej definicji. Czego innego od ojców oczekiwało się kiedyś, czego innego oczekuje się dziś. Syn wyrzuca, że nigdy nie otrzymał poczucia bezpieczeństwa. Ojciec odpowiada bezradnie, że w jego czasach mieć poczucie bezpieczeństwa znaczyło móc żyć we w miarę normalnych warunkach. Poruszające są momenty, kiedy Marcel Łoziński wspomina własne dzieciństwo, spędzone przez kilka lat w domach dziecka, o doznanej traumie, gdy jego matka popełniła samobójstwo. Ojciec wyznaje, że nie chciał nigdy traktować Pawła jak dziecka, wolał widzieć w nim partnera. Paweł chowa o to urazę, bo być partnerem oznaczało przyjąć odpowiedzialność ponad możliwości niedojrzałego chłopca. Teraz ojciec w dorosłym synu chce widzieć dziecko, syn zaś przed tą rolą zażarcie się broni. Nie ma pojednania, są za to momenty czułości przeplatane bolesnymi sporami o przeszłość. To piękniejsze niż hollywoodzki happy end.