Marketingowiec David rzuca pracę w firmie na dzień przed jej wielkim sukcesem. Bohater musi radzić sobie nie tylko z własnym rozgoryczeniem

Komedia „Co było, a nie jest”, choć powstała na zamówienie HBO, nie dorasta do pięt nawet przeciętnym produkcjom tej stacji. Problemem jest przede wszystkim miałki scenariusz, który ani nie niuansuje psychologicznie bohaterów (a szkoda, bo grają ich znakomici aktorzy pokroju Michaela Keatona, Danny’ego McBride’a czy Evy Mendes), ani nie rozwija właściwie akcji, której zaczątek jest cokolwiek interesujący. Oto marketingowiec David rzuca pracę w firmie na dzień przed jej wielkim sukcesem. Bohater musi radzić sobie nie tylko z własnym rozgoryczeniem, ale też – co gorsza – z etykietą życiowego frajera, którą przylepiają mu media i otoczenie. Kiedy twórcy skupiają się na trudnej interakcji indywidualność vs. presja społeczna, udaje im się jeszcze wykrzesać z tej historii nieco emocji i błysnąć jakąś refleksją na temat otaczającej nas rzeczywistości. Jednak szybko odrywają się od niej i brną w stronę kompletnego absurdu. Problem w tym, że ani on zabawny, ani refleksyjny. To nie tyle więc czysta historia, ile po prostu – pusta.

Trwa ładowanie wpisu

Co było, a nie jest | reżyseria: Greg Mottola | dystrybucja: Galapagos | Recenzja: Artur Zaborski | Ocena: 2 / 6