Widzów nie tak łatwo wytresować jak smoka, ale Dean DeBlois i na nich znalazł sposób. Zdobywa nas inteligencją i pracowitością.

Animacji ze studia DreamWorks nie można odmówić sprytu. Pisząc scenariusz „Jak wytresować smoka 2”, twórcy pomyśleli o wszystkich. Widzom dostarczyli atrakcji, marketingowcom takiej liczby postaci, że będą mogli stworzyć arsenały figurek towarzyszących promocji filmu, a sobie – furtkę do pisania kolejnych odcinków opowieści o smokach. Nie zapomnieli o nikim, ale czy o nich wszyscy będą pamiętać?

Widzów nie tak łatwo wytresować jak smoka, ale Dean DeBlois i na nich znalazł sposób. Zdobywa nas inteligencją i pracowitością. Animacje są tu szczegółowe i dokładne, do tego dochodzą bystre dialogi i dynamiczna akcja. Film nie ucieka od drażliwych kwestii. W animowanym uniwersum znalazło się miejsce i dla Wikinga geja, i dla niestandardowego modelu rodziny. Mimo że akcja zabiera nas w podróż do przeszłości, animacja DeBloisa w niej nie pozostaje. Idzie z duchem czasu, otwiera się na „nowe” i „inne”, mówi też o skomplikowanym procesie osiągnięcia pokoju na świecie. I o tym, jak jednym zdaniem można tę pracę zaprzepaścić. Dzięki temu sequel „Jak wytresować smoka” staje się kompendium wiedzy dla dzieciaków o otaczającej ich rzeczywistości.

Jak wytresować smoka 2 | USA 2014 | reżyseria: Dean DeBlois | dystrybucja: Imperial-Cinepix | czas: 102 min | Recenzja: Artur Zaborski | Ocena: 4 / 6