Historia pokazana w "Projekt Nim" nie mogła mieć dobrego zakończenia, w dodatku zaczyna się jak zła baśń. Szympans jako niemowlę zostaje odebrany matce, z klatki trafia w ramiona kobiety i od tej chwili skazany jest na decyzje ludzi. Niektórzy będą wobec niego wyrachowani, innym będzie zależało na zabawie, ktoś będzie go uczył, ktoś inny potraktuje jak obiekt badań naukowych – i wszyscy go opuszczą.

Został odebrany matce, żeby stać się bohaterem eksperymentu, prowadzonego przez Herba Terrace’aw Uniwersytecie Columbia. Terrace chciał sprawdzić, czy szympansa można nauczyć komunikowania się z ludźmi w sposób zbliżony domowy. Realnym narzędziem wydał mu się język migowy. Szympansa nazwał Nim Chimpsky, co miało podkreślać dystans do lingwistycznych teorii Noama Chomskiego, według którego tylko ludzie potrafią posługiwać się językiem. Nim miał zaprzeczyć tej tezie. Na początku eksperymentu, w1973 roku, trafił do rodziny hippisów z siedmiorgiem dzieci, bardzo wyzwoloną panią domu i jej mężem – pisarzem. Małpka w ubraniach dziecka paliła z nimi trawę, sprzątała, bawiła się, spała w ich objęciach.

Film

Okazywała zazdrość wobec męża swojej przybranej mamy – najpierw rozrzucając jego książki, potem gryząc go. Ale dopóki jego siłę dało się opanować, mógł być traktowany jak człowiek. Tym bardziej że szybko uczył się nowych znaków w języku migowym. Jego ulubionym stało się słowo „zabawa”. Jednak zabawy w tej historii było coraz mniej. Odchodziły kolejne opiekunki i nauczycielki, szef projektu nie traktował Nima na tyle poważnie, żeby brać pod uwagę jego naturalne odruchy, takie jak zazdrość, strach, poczucie zagrożenia.

Dorosły szympans manifestuje te uczucia fizycznie – gryząc albo drapiąc. Po kilku poważnych okaleczeniach, które wyrządził swoim opiekunom, projekt postanowiono przerwać, a Nima znów zamknąć w klatce. Ze świata pełnego wygód trafił do miejsca, które musiało mu się wydawać więzieniem. James Marsh w centrum swojej opowieści stawia nie tylko zdolnego, wrażliwego szympansa, ale też wyjątkowo słabych ludzi – pozbawionych empatii, odwagi, nieodpowiedzialnych i niedojrzałych. Nim zmarł na atak serca w wieku 26 lat, spośród kilkunastu opiekunów tylko jeden odwiedzał go do końca życia.

Marta Strzelecka