Antonio Tabucchi całą swoją biografią zaświadczał, że podróżowanie stanowi jedno z najważniejszych doświadczeń egzystencjalnych. Zawsze był w drodze. Ale największą podróżą było dla autora „Tristano umiera” pisanie.

„Literatura – powiedział pewien poeta – jest dowodem na to, że życie na mnie wystarcza. Ponieważ literatura jest formą dodatkowego poznania. Tak samo jak podróż: jest formą dodatkowego poznania. Wiele rzeczy może nam wystarczyć w życiu, musi nam wystarczyć: miłość, praca, pieniądze. Ale chęć poznania, jak sądzę, nigdy nie jest wystarczająca. Pod warunkiem, że chcesz poznawać”– pisze Tabucchi. Ten akt wyznania wielkiej wiary w siłę literatury otwiera tom „Podróże i inne podróże”. Książka jest przewodnikiem po miejscach, które pisarz odwiedził.

Ale niewiele ma z tradycyjnego bedekera turystycznego czy reportażu. To osobiste impresje mocno przefiltrowane przez sztukę. Tabucchi czyta bowiem odwiedzane miejsca przez pryzmat utworów i dzieł z nimi związanych. Podczas wizyty w Kioto towarzyszy mu wiersz „Pisane w Kioto” Wisławy Szymborskiej, winnym miejscu rozważania nad kondycją ludzkiej cielesności puentuje „Torturami” jej autorstwa. W Paryżu czyta Verlaine’a i ogląda obrazy Delacroix poza Luwrem, w prowansalskim Mougins malarstwo Picassa, zaś na pod nowojorskim cmentarzu w Bard College odwiedza grób Hannah Arendt. Jest w jego zapiskach nuta goryczy, nieczęsta u pisarzy Zachodu. Pisząc o innych kulturach, Tabucchi manifestuje życzliwe uznanie – wie bowiem, że w tym dialogu nigdy nie wyzbędzie się swojego etnocentryzmu.

Podróże i inne podróże | Antonio Tabuchi | przeł. Joanna Ugniewska | Czytelnik 2012 | Recenzja: Cezary Polak | Ocena: 4 / 6