Arabska baśń ludowa według Craiga Thompsona – zaledwie parę dni temu wyróżniona prestiżową Nagrodą Eisnera – wyrosła na gruncie fascynacji tamtejszą sztuką kaligrafii oraz chęci swoistego odczarowania kultury islamskiej widzianej oczami przeciętnego czytelnika amerykańskiego. Skutek tych starań jest co prawda dyskusyjny, gdyż Thompson mimowolnie pielęgnuje pewne stereotypy, aczkolwiek sama snuta przez niego opowieść jest wspaniała, szczególnie pod kątem wizualnym, choć niepozbawiona goryczy, smutku i okrucieństwa.

Tematami przewodnimi „Habibi” są w dużym skrócie tęsknota i usilna wola przetrwania. Dodola, wydana jako dziecko za skrybę, uczy się od męża pisma – niczym Szeherezadzie jej również umiejętność snucia niekończących się opowieści uratuje potem życie. Thompson akcentuje niebagatelną wagę tego talentu; zbliży on dziewczynę do uratowanego przez nią czarnoskórego Zema, z którym po ucieczce na pustynię osiedli się na opuszczonej łodzi. Los rozdzieli ich na długie lata, podczas których oboje będą musieli odszukać swoją seksualną tożsamość i wziąć się za barki z targającymi ich dusze uczuciami. Życie Dodoli naznaczone jest gwałtem, Zema – niespełnieniem.

Ona zmuszona jest do prostytucji za jedzenie, później zaś trafia do haremu bogatego szejka. On nie może pogodzić się z tym, że jego towarzyszka traktuje go jak własnego syna, a nie kochanka, którym chciałby się stać. Oboje są tym samym więźniami własnej cielesności, traktowanej w ich świecie jak towar. Na pomysł komiksu traktującego o dziecięcych niewolnikach autor wpadł jeszcze przed napisaniem swojego dotychczasowego opus magnum, autobiograficznej powieści graficznej „Blankets”, lecz fabuła w obecnym kształcie wykrystalizowała się nieco później. Thompson ambitnie zamierzał ukończyć „Habibi” w zaledwie parę miesięcy; zajęło mu to siedem lat. Nakład pracy włożony w komiks widać gołym okiem – to pięknie, wręcz kunsztownie ilustrowany tom, zachwycający praktycznie każdym kadrem, znakomicie rozplanowany, narysowany z ogromną precyzją i dbałością o detale.

Także sama konstrukcja stosunkowo prostej fabuły jest misterna; ciągłe retrospektywy i elipsy nie spowalniają narracji, ale nadają jej dynamikę. Interesująco wypadają nakreślone przez Thompsona paralele między religiami chrześcijańską i islamską, mające na celu uwydatnienie punktów stycznych obu kultur. Lecz choć jego intencje są słuszne, nie udaje mu się uciec od uproszczeń charakteryzujących rozumienie kultury Orientu przez człowieka Zachodu – swoje postaci umieszcza na tle bezimiennej masy złowrogich Arabów, praktycznie bez wyjątku gwałcicieli i złodziei, zaś cywilizacyjne problemy współczesnego Wschodu wpisuje w baśniowy krajobraz. Można też zarzucić autorowi zbytnią erotyzację seksualnej przemocy, co doprowadziło do recenzenckich oskarżeń o mizoginię. Bez dwóch zdań „Habibi” jest sporym wydarzeniem na polskim rynku literackim. Zgadza się, literackim, a nie tylko komiksowym. Nie wypada nie znać!

Habibi | scenariusz i ilustracje: Craig Thompson | Timof i Cisi Wspólnicy 2012 | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 5 / 6