Jeśli pamiętacie film „Sędzia Dredd” z Sylvestrem Stallone w roli głównej, porzućcie wszelkie obawy. „Dredd” – choć oparty na tym samym materiale źródłowym, czyli popularnym brytyjskim komiksie – ma być zupełnie innym filmem. Tak przynajmniej obiecują jego twórcy. Wyreżyserowany przez Pete’a Travisa film ma być wierny duchowi oryginału. Rzecz dzieje się w posępnym mieście przyszłości, Megacity One, gdzie jedynym lekiem na szerzącą się przestępczość są Sędziowie – nieustraszeni i nieprzekuni stróżowie prawa z niemal nieograniczonymi możliwościami działania.
Sędzia Dredd (Karl Urban) i nowo przybyła do miasta sędzia Anderson (Olivia Thirlby) zostają uwięzieni w dwustupiętrowym drapaczu chmur, opanowanym przez narkotykowy gang (czyżby ktoś podkradał pomysły z filmu „Raid”?). Aby przeżyć, muszą torować sobie drogę ucieczki ogniem i ołowiem. Będzie zatem wybuchowo, będzie pewnie sporo adrenaliny, a dla wielbicieli komiksów o Dreddzie wyprawa do kina to obowiązek. Z oceną musimy się jednak wstrzymać (film wchodzi na ekrany bez pokazu prasowego), choć jedno jest pewne – gorszy niż wersja ze Stallone’em nie będzie.
DREDD 3D | USA,Wielka Brytania, Indie 2012 | reżyseria: Pete Travis | dystrybucja: Monolith | czas: 95 min